- A Ty co taki zadowolony? - do Josha zagadał Arturo Vidal, który miał szafkę obok Kimmicha. Puknął go w ramię, kiedy ten przez chwilę nic nie odpowiadał.
Joshi od chwili, kiedy usłyszał, że za blisko trzydzieści tygodni na świecie pojawią się jego dzieci, niemal unosił się trzy metry nad ziemią z ogarniającego go szczęścia. Nie poznawał siebie. Zresztą nikt go nie poznawał. No bo jak można się tak zmienić w ciągu...dosłownie chwili?
- Kimmi, no właśnie! Dawno takiego szczęśliwego Cię nie widzieliśmy - dorzucił Sebastian Rode.
Nagle poczuł na sobie ciekawskie spojrzenia pozostałych zawodników Bayernu. Każdy chciał wiedzieć, ale nie każdy był w stanie o to zapytać.
- No bo... No bo Lena jest w ciąży - przez chwilę słyszał tylko głuchą ciszę, obijającą się o jego uszy. A tuż po tym salwę oklasków, gratulacji, a nawet i...gwizdów!
- O matko! Toż to trzeba uczcić! Pierwszy raz ojcem zostaje się raz w życiu! - krzyczał mu o ucha Chilijczyk. Klepnął go kilkakrotnie po plecach z taką siłą, że Kimmich niemal nie wyplunął płuc.
Odwrócił się w stronę kolegów, niektórzy czekali, żeby złożyć swoje gratulacje dla przyszłego tatusia, a pozostali rozmawiali między sobą.
- W sobotę po meczu wszyscy do mnie, trzeba to opić! - wydarł się po angielsku, a dosłownie chwilę potem do pomieszczenia zawitał sam Josep Guardiola.
- Opić co, Arturo? - spytał coach, wpatrując się w niego podejrzliwie.
- Jakie picie?! - zaczął się bronić, a Hiszpan pokręcił głową. - Tak poza tym, panie trenerze, to Josu będzie ojcem!
Przez szatnię jeszcze raz przeszła fala oklasków i wiwatu, a Pep podszedł do Joshuy i też mu oficjalnie pogratulował.
- Panowie, zaraz widzę Was na murawie. A dla Arturo na umilenie dnia dodatkowe kółko - po ostatnim słowie trener opuścił pomieszczenie, a biegający karne kółko machnął ręką i wrócił do swojego kompana.
- Jak Alonso miał się urodzić to tak świętowałem, że przez tydzień mnie w domu nie było - zdradził mu swój "sekret". - Teresa myślała, że zaginąłem - wybuchł śmiechem. - Ale do tej pory pamiętam to tak, jakby to było wczoraj... A to działo się ponad sześć lat temu!
- Czyli mnie czekają dwa tygodnie świętowania? - zapytał, a Arturo wręcz pobladł. Wpatrywał się w niego zaskoczony i zdezorientowany. - Będziemy mieli bliżniaki.
- O kurwa... Niby pomocnik łamane na obrońca, a celność lepsza niż u Roberta - zaśmiali się, a wspomniany Lewandowski spojrzał na Vidala spod byka. - Dobra, chodźmy, bo jeszcze i Tobie się oberwie karne kółko - niemal wyskoczył z zajmowanego przez siebie miejsca na ławce i ponaglił swojego towarzysza.
~*~*~*~
Ostatecznie musieli zrezygnować z imprezy w rezydencji Arturo z powodu tego, że Alonso i mała Elisabetta zachorowali. Co nie oznaczało, że Chilijczyk nie miał zorganizować przyjęcia, w którym miało się uczcić niedalekie pojawienie się dwóch małych Bawarczyków w rodzinie.
Joshua miał lekkie obiekcje, czy Lena się na to zgodzi - nie miała jeszcze możliwości, aby poznać wszystkich zawodników drużyny, jakiej barw broni jej ukochany i nie wiedział, czy także polubi ich tak bardzo jak on sam. Czy oni ją, chociaż jej jeszcze nigdy nie widzieli.
Po treningu udał się do biura obrotu nieruchomościami. Musiał znaleźć coś większego dla jego powiększającej się rodziny! Nie mogli przecież w czwórkę się gnieździć w mieszkanku w kamienicy.
Wyglądająca na miłą około 30-letnia brunetka przedstawiała mu różne oferty domostw w pobliżu jednej z dzielnic, w której mieszkali inni zawodnicy Bayernu.
Ostatecznie wybrał trzy domy znajdujące się w swoim pobliżu, a kobieta wydrukowała mu dane poszczególnego domu, które miał zaprezentować Lenie. Na ich oglądanie umówili się na kolejny dzień.
Kiedy opuścił biuro była już godzina 14, Lena niebawem miała kończyć zajęcia. Joshua nie był zbyt zadowolony, że panna Klein jeszcze ich nie przerwała, ale ta cały czas mu powtarzała, że nie będzie siedziała bez przerwy w domu i to nie szkodzi ich dzieciom.
Zaparkował pojazd w stałym miejscu i czekał na nią. Dla zabicia czasu przeglądał portale społecznościowe. Kilkanaście minut później drzwi od strony pasażera się otwierały, a do środka wchodziła Lena. Kimmi z początku nie reagował, za bardzo był pochłonięty lekturą artykułu dotyczącego rozgrywek koszykarskiej Euroligi.
- Dzień dobry po raz drugi - powiedziała, składając na jego skroni całusa. Drgnął, odrywając wzrok od telefonu. Obrócił głowę i pierw musnął jej policzek, aby zatopić si w jej ustach. Odłożył urządzenie na kolana, aby schwycić jej twarz w swoje dłonie.
- Powinieneś bardziej uważać, bo pewnego dnia to nie ja wsiądę Ci do samochodu, a jakaś napalona na Ciebie małolata - zachichotała, trącając jego nos palcem.
- E tam, przesadzasz - machnął ręką, odpalając silnik. - Mam dla Ciebie dwie ważne sprawy. I niespodziankę.
Lena spojrzała się pytająco w stronę ukochanego, a ten tylko uniósł prawy kącik, który widziała.
- Ale o tym porozmawiamy w domu.
Pół godziny później byli już w domostwie państwa Klein, gdzie Eliza podawała młodym obiad. Lena cały czas myślała o tym, co usłyszała w trakcie drogi powrotnej i niemrawo gmerała w talerzu pełnym lasagne. Porcja była podwojona z racji tego, że musi karmić teraz nie tylko siebie.
- Jedz, córeczko, musisz mieć siłę na te dwa maluśkie stworki.
- To niech Joshua powie mi, o co mu chodziło - spojrzała się wymownie w stronę piłkarza, a kobieta zerknęła pytająco w stronę swojej córki, po czym jej ukochanego.
- Chciałem poczekać, aż wróci pan Christopher... - westchnął ciężko, odkładając sztućce.
- Chris będzie dopiero późnym wieczorem - Lena wywróciła oczami, a Joshua przygryzł wargę, hamując uśmiech.
- No dobra, niech Ci będzie... Dowiecie się teraz - chwilę milczał, przecierając palcami kąciki ust. Panna Klein odetchnęła nerwowo, ukazując swoje zniecierpliwienie. Co takiego już wymyślił? - Szukam domu. Dla nas, znaczy się dla Ciebie, maluchów i dla mnie - mówiąc to trzymał już w swoich dłoniach rękę Leny, która wystukiwała na stole nerwowe rytmy.
Obie kobiety przebywające w domu zatkało. I to dosłownie. Elizę ciężej było wyprowadzić z szoku.
- A ta druga sprawa? - wykrztusiła z siebie, kiedy tylko przypomniała sobie o istnieniu aparatu mowy.
- Chłopaki, a w sumie to Arturo, wyprawia imprezę na cześć małych Kimmichów.
Trochę się przestraszyła. Że piłkarze Bayernu robią takie rzeczy?
- Spokojnie, oni nie są tacy źli - wybuchł śmiechem, cmokając ją w policzek.
edytowałam właśnie kolejny rozdział i przez niego mam minę podobną do tej, jaką ma tu Josu :D
PS. zapraszam Was na ff, które będzie tworzone po tym! KLIK
Jo jest taki kochany 😍 jestem ciekawa co ta się wydarzy na imprezie. Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńTo prawda Jo jest kochany :d
OdpowiedzUsuńChyba sama byłabym zaskoczona na miejscu Leny, ale skoro w drodze dzieci trzeba myśleć poważniej o przyszłości. Czekam na kolejny. :)
Wow, Josh zaskakujesz! I to jak pozytywnie! :D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie już kolejny rozdział, ah! Chyba się nie doczekam! XD
Nadal wariuję na myśl, że Joshua będzie miał małe Kimmich'e! XDD Ciekawe czy chłopcy czy dziewczynki, a może chłopiec i dziewczynka? XD
Czekam z niecierpliwością! :*
Buziaki! :3
Jo jest mega uroczy i kochany! jhsdh
OdpowiedzUsuńNadal nie wierzę w to, ze Lenka jest w ciąży! Ale sie cieszę w sumie haha <3
czekam nn <3
Już ja widzę jak wyglądają te ich imprezy xDD
OdpowiedzUsuńOby tam Kimmich za mocno nie balował xd
Buziak 😘