Anja i Berthold Kimmich z rozmowy z ich córką usłyszeli o przeprowadzce ich młodszego dziecka. Nasuwa się pytanie - skąd mogli się dowiedzieć? Z tego powodu, że mieszkanie w kamienicy stanie się nowym domem dla Debory, starszej siostry Josha, która niebawem ma zamieszkać w Monachium. Tenże fakt zdziwił ich niesamowicie... Czyżby zmieniał otoczenie?
Nie byli w stanie poskromić swojej ciekawości, dlatego kiedy tylko znaleźli pierwszą lepszą możliwość na przyjazd do Monachium, to wykorzystali tę okazję. Zastanawiali się, czy coś w związku z tą sprawą mogła mieć osoba panny Klein, którą widzieli jeden jedyny raz, kiedy rodzice Josha odwiedzili swojego syna. Mimo tej krótkiej wizyty i rozmowy, dziewczyna wywarła na nich naprawdę pozytywne wrażenie, ba, bardzo ją polubili. Była całkowitym przeciwieństwem Liny, po której ślad zaginął.
Z ulgą opuścili auto po ponad czterech godzinach jazdy. Mężczyzna rozprostował kości, słysząc ich niemiłosierne strzelanie. Anja pomasowała bolący kark, rozglądając się dookoła. Przecież ta okolica była piękna! Jak mógł ją opuszczać? - zadawała sobie pytania, kierując się w stronę wejścia do budynku.
Kiedy wyjeżdżali z Rottweil była godzina dziewiąta, a na zegarku Bertholda widniała godzina trzynasta piętnaście. Gdyby nie korki i dłuższy postój na stacji benzynowej, byliby zdecydowanie wcześniej.
Wspięli się na trzecie piętro po schodach, po czym zadzwonili do drzwi, które otworzyła Lena.
Parę zdziwiło to, kto mógł dzwonić w dzień dla nich wolny, który poświęcali na pakowanie rzeczy z mieszkania Josha, które mieli przetransportować do praktycznie gotowego domostwa Klein&Kimmich, czy K&K, jak lubili żartować.
- Lenka! - zawołała kobieta, klaszcząc w dłonie. Bez ceregieli przyciągnęła Niemkę do siebie i zamknęła ją w swoich ramionach. Lena delikatnie się spięła, obawiając się, że Anja może się czegoś domyślić. Na pierwszy rzut oka nie widać, żeby Lena się zmieniła-przytyła raptem maksymalnie dwa kilogramy, czego nie da się od razu zauważyć. Dziewczyna cmoknęła matkę swojego ukochanego w policzki, uśmiechając się szeroko. Rodzice Josha czarowali, niemal tak samo jak i on. Nie dało się ich nie lubić.
Kimmi się zdziwił, czemu jego dziewczyna tak długo nie wraca, więc postanowił sprawdzić, kto taki do nich zawitał. Jak wielkim było ich zdziwieniem, kiedy zobaczył swoja matkę wchodzącą do środka i ojca, który witał się ze studentką.
- Dlaczego Debora mi powiedziała, że się tu wprowadza? - zapytała podejrzliwie, tym razem przytulając swojego syna.
- Też mi Cię miło wiedzieć, mamo - wiedział, że nie powinien tak prosto z mostu walić, dlaczego się przeprowadza. Tak jakby... Nie powiedział im o tym, co dzieje się w życiu Leny i jego. Oboje zgodnie stwierdzili, że to nie jest rozmowa na telefon i przekażą to przy najbliższej okazji. Jak widać ta okazja przyjechała do nich sama...
- Może wejdziemy do środka? Coś do picia? Jak minęła podróż? - najmłodszy z rodziny Kimmich odetchnął z ulgą, kiedy tylko usłyszał te pytania od Leny. Rozmowa została odroczona na jakieś piętnaście minut.
Berthold zaczął opowiadać o korkach, jakie spotkali na drodze i o tym, jaki to ma niewygodny fotel, przez co Anja znów zaczęła go namawiać na zmianę samochodu, co wywołało negatywną reakcję ze strony jej męża. Lena się zaśmiała, słysząc to z kuchni. Współczuła Joshiemu, że jest jeszcze bliżej i krzyk jego ojca zapewne odbił się echem po pomieszczeniu.
Kiedy przygotowała dla wszystkich to, co chcieli, przeniosła się do salonu. Anja mówiła właśnie, jak to Debora rozmawiała z nią trzy dni temu przez telefon i mówiła, że Joshi odstępuje jej swoje mieszkanie, bo się przeprowadza. Lenie zadrżały ręce, zaczęła się trochę bać. Bała się tego, że jego rodzice nie zareagują jak jej, że mimo tego, że wszystko wygląda na obustronną sympatię, może się to zmienić poprzez wypowiedzenie kilku słów.
- Leno, stało się coś? - spytał Berthold, wpatrując się w studentkę. Czuła niesamowity gorąc w środku, czuła, że pocą się jej ręce, a całe ciało drży.
- Chyba trochę gorzej się poczułam.
- Lena?.. - Joshi zrobił spięty, chociaż starał się tego po sobie nie pokazać.
- Usiądę i zrobi mi się lepiej, spokojnie - opadła bezwiednie na drugi fotel, odchylając głowę do góry. Trochę szumiało jej w uszach, ale przynajmniej miała pewność, że nie osunie się na podłogę.
Joshua udał się do kuchni, gdzie do szklanki nalał trochę wody niegazowanej.
- Chora jesteś? - spytała z troską Anja, dotykając czoła dziewczyny. Było ciepłe, bardzo ciepłe.
W międzyczasie wrócił Joshua, który podał jej szklankę z napojem. Niemal na jednym chu opróżniła jego zawartość.
- Nie, ostatnio to normalność u mnie - uśmiechnęła się blado, poprawiając na siedzisku. - Już jest lepiej, zawsze po chwili mija.
Pani Kimmich zmarszczyła brwi, słysząc tę wypowiedź ze strony dwudziestolatki. Jednakże nie wysuwała żadnych pochopnych wniosków, czekała, aż sami powiedzą, co się dzieje.
Młodzi przez chwilę się patrzyli na siebie znacząco. Lena skinęła głową na przyzwolenie, aby ten zaczął mówić.
- Mamo, tato... - zaczął nieśmiało. Słychać było, jak jego głos drży. Zdecydowanie się bał ich reakcji. Nie wiedzieli o szalonych planach ich syneczka. Nie wiedzieli, jak bardzo się cieszył i jak bardzo marzył, aby jego "diabelski plan" się spełnił.
W głębi ducha już wiedział, co czuła Lena, kiedy w Walentynki zdradzała wszystkim swoją tajemnicę. Teraz on się dzielił nią ze swoimi najbliższymi.
Odszedł od fotela, kierując się w stronę komody, na której leżało kilka ramek ze zdjęciami. Wziął jedną z nich do rąk i podszedł do kanapy, na której siedzieli. Mocniej zacisnął na niej palce, oddychając ciężko. Po chwili zwolnił uścisk, przekazując ją Anji.
- Jesteśmy w ciąży - palnął na jednym tchu, przez co Lena parsknęła śmiechem. Przez tę reakcję Kimmich zrozumiał, co powiedział. - Znaczy się Lena jest w ciąży, a my będziemy rodzicami.
Nie był w stanie uwierzyć, że to powiedział. Że cokolwiek wypłynęło przez jego krtań, która sprawiała wrażenie, jakby była ściśnięta. Przyłożył dłoń do szyi, drapiąc się po niej.
Drugą ręką złapał dłoń siedzącej Leny. Znów drżała.
Rodzice Josha wpatrywali się w fotografię wykonaną ultrasonografem, nie mogąc uwierzyć swoim oczom. Jeszcze większy szok wywoływało w nich to, że były tam... Dwie okrągłe komórki. Pierwsza zauważyła to pani Kimmich, która wytłumaczyła ten fakt mężowi.
- Dlatego opuszczacie to mieszkanie, prawda?
- Cóż, nie da tu się wstawić dwóch łóżeczek. Już z jednym byłby problem, a co dopiero z dwoma... - zaśmiał się nerwowo, przeczesując włosy.
Berthold wstał z siedziska i podszedł do syna, klepiąc go jednoznacznie po ramieniu. Siedząca na kanapie Anja wpatrywała się w zdjęcie, mając w oczach łzy wzruszenia.
Wszystko wyglądało na to, że i oni cieszyli się szczęściem młodych.
heh, powoli kierujemy się ku końcowi losów Lenki i Josha...:|
O jeju jak słodko!! ❤
OdpowiedzUsuńJoshi i jego tekst:" Jesteśmy w ciąży" XDDDD RYCZE XDDD
Jaki koniec?? 😟 Nieee...
Fajnie się robi jest milutko, będą słodkie małe dzieciaczki, Lina zniknęła z ich życia i ma być koniec?
Moja głowa tego nie przyjmuje xD
To opowiadanko to jedyna rzecz, która mnie cieszy w poniedziałki 😊😊😊
No to czekamy na kolejny. Buziaki ❤
Chciałabym usłyszeć na żywo te słowa Kimmicha haha :D
OdpowiedzUsuńjaki koniec, ja się nie zgadzam!
czekam na kolejny, pozdrawiam :*
Co ten Joshi XDDDD
OdpowiedzUsuńWszystko ładnie, cudnie, pięknie ale... Jaki koniec? :((((((
No nie no :(((
Nie zgadzam się :((
Cudowności❤❤❤❤
Czekam na kolejny <3
Buziaki :**
No weź, jaki koniec?):
OdpowiedzUsuńTeraz gdy Liny juz nie ma i wszystko układa się jak w bajce Ty chcesz to kończyć?! ;-;
czekam nn<3
Joshi! Zaciążyłeś i jestem z Ciebie taka dumna ^^
OdpowiedzUsuńJestem oburzona tym, że chcesz to kończyć.. :( Tak się zżyłam z Lenką i Joshem :( <3
Chce jeszcze bloga o Kimmichu! :D
Czekam na kolejny rozdział kochana! :*
nie chcę końca :(
OdpowiedzUsuńa ten rozdział jest słodki i to, że wszyscy się cieszą, że będzie gromadka Kimmichów :D
buziaki :*