Lena na początku lutego zaczęła źle się czuć. Częściej odwiedzała łazienkę na uczelni niż aulę, gdzie odbywał się wykład. W domu było podobnie. Miewała także dziwne nocne napady głodu - wstawała w środku nocy, aby trochę pojeść, co kończyło się wizytą w toalecie i zwracaniem tego wszystkiego. Przynajmniej raz dziennie kręciło się jej w głowie i chciała coraz dłużej spać. Jej cykl miesiączkowy nigdy nie był regularny, aczkolwiek teraz zaczynało ją to wszystko odrobinę niepokoić.
To wszystko składało się na ciążę. Ale żeby tak szybko udało mu się zrealizować jego plan? No bo to nie zatrucie... Raczej nie. No chyba że to jego ekstremalna wersja. Albo jeszcze jakaś inna choroba?
Chciała to sprawdzić i to jak najszybciej. Po drodze do domu wstąpiła do apteki, gdzie zakupiła dwa testy ciążowe, każdy innej firmy.
Gdy znalazła się w domu, pospiesznie udała się do łazienki. Odetchnęła ciężej, zwalczając kolejną falę mdłości, po czym wyjęła oba pudełeczka z wnętrza torby. Rozpakowała jedno i, po przeczytaniu instrukcji, wykonała test. Nie czekając na wynik pierwszego zabrała się za drugi.
Oparła się o wannę, wpatrując się w wyniki. W obu były dwie cienkie, czerwone kreski. Według tego, co przeczytała wcześniej, testy pokazywały jej, że jest w ciąży.
W, rozwartych do granic możliwości, oczach stanęły jej łzy. Łzy wzruszenia? Radości? Wszystko wskazywało na to, że tak. Jednakże falę euforii przerwał hałas oznaczający powrót domowników. Szybko schowała testy z powrotem do torby i wyszła z łazienki. Cichutko zamknęła się w swoim pokoju, zrzucając z ramion kurtkę oraz buty, o których wcześniej zapomniała.
Czuła... Radość. I podekscytowanie. Oczami wyobraźni już widziała reakcję Joshui na tę wiadomość. Przecież od prawie dwóch miesięcy nie mówił o niczym innym, tylko o tym, jak bardzo by chciał już widzieć swoją ukochaną w stanie błogosławionym. Jak bardzo chciałby słyszeć, że zostanie ojcem. Czyżby wykrakał?
Podskoczyła przestraszona na łóżku, kiedy rozległo się pukanie do jej drzwi.
- Proszę! - zawołała, a niewiele potem w jej pokoju stała już jej mama. - Cześć, mamo.
- Witaj, słońce. Chodź na dół, przywiozłam obiad. Chcemy też z Tobą o czymś porozmawiać.
Spojrzała na nią przerażona, a Eliza wybuchła śmiechem.
- No chodź na dół, to się dowiesz.
Wstała i poszła wraz z matką, będąc odrobinę zdenerwowana. No bo przecież nic nie przeskrobała? Poza tym była zbyt stara na coś takiego. Może doszła do takiego samego wniosku, co Lena z tym, co się z nią dzieje?
W kuchni przy stole siedział Christopher, jedzący sznycla wieprzowego z grzybami. Eliza chrząknęła, a jej mąż momentalnie oderwał się od posiłku.
- Witaj, córcia - mówiąc to przecierał twarz, pozbywając się z niej niewidzialnych resztek jedzenia. - Wiesz, zabrzmi to trochę dziwnie... Ale Twój Joshua dawno u nas nie był... No i z mamą wymyśliliśmy, że może w sobotę zjemy razem kolację? - w nadchodzącą sobotę było święto zakochanych... A to mogła być idealna okazja, aby przekazać dobrą nowinę i Kimmichowi, i rodzicom.
- Jasne, tylko Joshua ma późno mecz...
- Do Augsburga nie jest tak daleko. Poza tym jeśli się przeciągnie, to od czego jest sypialnia gościnna?
- To będzie to u nas? - Chris powoli zatwierdził. Oh, lepiej być nie mogło! - Dobrze, przekażę mu o tym jak najszybciej.
~*~*~*~
Joshua jak zawsze przeżywał wizytę w domostwa państwa Klein, kiedy byli jej rodzice. Kiedy byli sami, nic nie stało im na przeciw. Wyglądało na to, że Eliza i Chris polubili Josha, ale nadal siedziała w nich ta skaza, jaka powstała, kiedy Lena dowiedziała się o Linie.
Na boisku zapomniał o troskach, rozgrywając kolejne dobre i pełne spotkanie, a wieczorem, w swoim mieszkaniu, niemal wariował.
Nim wyszedł z mieszkania, to sprawdził kilkakrotnie, czy zrobił wszystko i wygląda choć w miarę znośnie. W środku trząsł się jak galareta, a zewnętrznie silił się na swój firmowy uśmieszek.
Schwycił w dłonie dwa bukiety kwiatów - jeden dla Leny, a drugi dla Elizy - oraz butelkę wina wytrawnego dla głowy rodziny. Przy pomocy łokcia zadzwonił domofonem, a po chwili już kroczył po zadbanym podwórzu. Drzwi otworzył mu pan Klein, którego uraczył butelką trunku. Po chwili w pomieszczeniu zawitała jego kobieta, a na końcu jej matka. Wręczył jej kwiaty, po czym pocałował prosto w usta. Długo. Kiedy się od niej odsunął, ucałował dłoń Elizy i jej też dał bukiet.
- Przejdźcie do środka - pokierował najstarszy z domowników, a Lena poczuła gulę w gardle. Nadchodziła chwila, kiedy miała przyznać się do sekretu, jaki skrywała od kilku dni.
Była na USG, które wskazało, że to szósty tydzień ciąży. Badanie pokazało też jedno "coś"... W sumie nie jedno, bowiem dwa cosie.
Mężczyźni rozmawiali między sobą, a Joshua opowiadał o dzisiejszym meczu. Lena nerwowo dłubała w talerzu, na którym leżało risotto z dynią, a Eliza zaniepokojona przyglądała się swojej młodszej córce. Po kolacji nadeszła na pora na deser. Kiedy Lena odmówiła alkoholu, na twarzy jej matki zakwitł pokaźny uśmiech. Zaczęła składać wszystkie elementy układanki w całość, która mówiła jej, że znów zostanie babcią. Jednakże nic nie mówiła, czekała na to, aż młodzi sami przekażą tę informację.
W końcu panna Klein wstała od stołu i po odwiedzinach w toalecie, wróciła z powrotem, jednak nie usiadła z nimi. Opierała się o krzesło, trzymając coś w dłoniach.
- Mamo, tato, Joshua... Jest coś, co muszę Wam powiedzieć - Eliza już czuła łzy wzruszenia, jednocześnie będąc zaskoczoną. Że Joshua nie wiedział?
Lena spojrzała się wymowie na Kimmicha, który niemal nie zachłysnął się jedzonym kawałkiem ciasta. Nieważne, że to nie była pora i że nie powinien jeść takich rzeczy. Pali na treningu, albo jeszcze tej nocy.
- Jestem w ciąży - szepnęła, pokazując fotografię wykonaną ultrasonografem najpierw matce, której oczy niemal nie wyszły z orbit. Joshua wiercił się na krześle, jakby miał owsiki w tyłku, próbując wysiedzieć na miejscu. Jednakże nie wytrzymał i wstał, porywając ją w swoje ramiona. Na oślep składał pocałunki na jej twarzy, mamrocząc jaki to szczęśliwy jest w tym momencie.
- O Boże! - fotografia była teraz w dłoniach przyszłego dziadka. Żona tłumaczyła mu, że na zdjęciu znajdują się dwie zapłodnienie komórki. Już raz przeżywała podwójną ciążę swojego dziecka, więc wiedziała, co ją czeka. Christopher podniósł się z miejsca i poklepał Kimmicha po ramieniu.
- No proszę, postarałeś się - podał mu zdjęcie, a Joshua spojrzał zdezorientowany na swoją dziewczynę, a potem na kartkę. Nie rozumiał o co mu chodzi, bo co to za sztuka spłodzić dziecko?
- Spójrz - zakreśliła kółko po lewej stronie - tu jest jedna komórka, a tu - teraz wskazała na prawą stronę - druga.
Dwie komórki? Czyli?..
- Lenka? - spodziewała się bliźniąt?! Otworzył szeroko buzię, jakby chciał jeszcze coś dodać, jednakże nie był w stanie.
- Tak, Joshi - poczuł jak jego oczy napełniają się łzami. Dłoń piłkarza ześlizgnęła się przez jej tułów, zatrzymując się na brzuchu. Po chwili już czuł na swoich palcach uścisk ręki matki jego dzieci.
robię sobie właśnie przerwę między odrabianiem pracy domowej, aby wpaść do Was z tym jakże cudownym rozdziałem :D
Szczerze się jak głupia do monitora...ale to normalne, prawda? :D
OdpowiedzUsuńBĘDĄ MAŁE KIMMICHE AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW
Już czekam na kolejny rozdział, ale błagam Cię, nie schrzań tego!
Pozdrawiam :*
Jeeeeny *.*
OdpowiedzUsuńAle mi się japa cieszy! <333333333
Jakie piękne ❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Czekam na kolejny <3
Buziaki :***
Spodziewałam się kolejnego spisku, a tu takie coś! *,*
OdpowiedzUsuńJestem tak szczęśliwa jak Jo ;D
Czekam na kolejny ;)
o mój boże, o mój boże tak! :D spodziewałam się ciąży Leny w najbliższym czasie, ale nie bliźniaczej :p jejku, poprawiłaś mi naprawdę humor tym rozdziałem ♥
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na next :*
Dawno mnie tu nie było, ale już nadrobiłam :D
OdpowiedzUsuńDwa małe "cosie" xDD Nie mogę wyobrazić sobie Kimmicha z dziećmi xD Może dlatego, że jego cudowna twarz przypomina mi małego chłopca i sam w moich oczach wygląda jak dziecko? XDD
Myślę, że Tobias i Lina jeszcze namieszają, więc czekam na kolejny rozdział. ❤
Buziaki 😘😘
BĘDĄ MAŁE KIMMICHE! xDDD Umieram! <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tych maleństw *.*
A niech no tylko Tobias wróci, to Ci paczały wydrapie. XD
Czekam na kolejny! Omg... Małe Kimmichusie <3
Bliźniątka ♥♥♥ Aż skojarzyło mi się z moim pierwszym Kraftowym opowiadaniem, tam też były bliźnięta :D
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było :((( A tu takie rzeczy się dzieją. :D Czekam, czekam :*