poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Dziesięć - Bywało lepiej...

- Tego szukałeś? - zagaił Tobiasa już na dzień dobry, kiedy tylko go zobaczył na parkingu, stojąc opartym o maskę swojego samochodu. Machał telefonem, który wypadł Wernerowi z ocieplacza dzisiejszego poranka.
- Po czasie już się domyśliłem, że został u Ciebie... I szczerze to się nie spodziewałem tego, że po mnie przyjedziesz.
- Przecież powiedziałem Ci, że się postaram - Joshua uśmiechnął się lekko, otwierając drzwi od strony kierowcy. Zasiadł na skórzanym fotelu, a po chwili dołączył do niego sąsiad.
Tobias miał w głowie coraz większy mętlik. Po co próbował go sobie udobruchać? Aby ostatecznie zadać mu najgorszy cios, odbierając najważniejszą osobę? Co za popaprany plan.
Nie rozmawiali za długo, nie mieli w sumie o czym. Joshua swoją głowę zajmował wizją ponownego ujrzenia Leny, nawet jeśli w możliwym stanie wewnętrznego rozkładu. Chciał ją ujrzeć, znów poczuć jej dotyk, słyszeć jej głos... Chciał Leny.
- Nie wysiadasz? - Tobi się zdziwił. Byli już przed kamienicą, w której mieszkali, a Kimmich nie kwapił się zgasić silnika.
- Nie... Mam do załatwienia jedną sprawę - Werner potaknął, zbierając się do wyjścia.
- Jasne... Dzięki wielkie, stary. Cześć - wysiadł, nie czekając na pożegnanie ze strony Josha.
Nim wybrał się do Leny, zawitał na chwilę w kwiaciarni, prosząc o możliwie najładniejszy bukiet kwiatów oraz pudełko dobrych czekoladek. Kiedy skończył małe zakupy i znów znalazł się w aucie, wstukał w GPSie nazwę ulicy, przy której mieszkała panna Klein i wyruszył w trasę, która naprawdę nie była długa. Zdziwił się, kiedy piętnaście minut potem wjeżdżał na Pasteurstraße. Wzrokiem poszukiwał bramki z numerem 10, przed którym niedługo potem parkował.
Wziął swoje 'zakupy' z tylnej kanapy i opuścił auto. Naciągnął na głowę kaptur i wcisnął przycisk blokady samochodu.
Zadzwonił domofonem, czekając, aż bramka mu się otworzy. Pewność siebie ulatywała z niego w zastraszającym tempie. Zaczął się obawiać tego, jak będzie przebiegać to spotkanie. Czy... Czy nie posunie się za daleko, oraz czy na pewno tego wszystkiego ona chce. Obawiał się też tego, co będzie, jeśli dowie się o Linie... Chociaż Mario zapewniał, że nic z tych rzeczy, że to się nie wyda.
Odetchnął ciężej, stawiając pierwszy krok na brukowej ścieżce, prowadzącej do drzwi wejściowych. Każdy kolejny kosztował go wiele. Ale chciał ją zobaczyć. Nie mógł stchórzyć.
Nieśmiało nacisnął klamkę od drzwi. Próbował ją pchnąć; na marne. Poczuł się jak jeden z tych, którzy pchają, zamiast ciągnąć. Ale tu przecież nie było oznaczenia 'pchaj', czy 'ciągnij'! Ale to nie pomogło.
Druga próba - ciągnięcie - poszła znacznie łatwiej. Wszedł do środka z zaciśniętym gardłem i żołądkiem.
Stała na drugim końcu korytarza. W dłoni trzymała chusteczkę, szyję miała owiniętą szalem, a na ramionach spoczywał gruby sweter. Jej twarz była blada, oczy podkrążone, a na bladoróżowych wargach widniał delikatny uśmiech.
A ten stał jak wryty, nie wiedząc jak używa się nóg. Jego oczy wręcz ją pożerały, a na twarzy malował się ten sam uśmiech, który powodował w jej nogach watę.
Odstawił kwiaty i czekoladki na szafkę stojącą obok, aby mieć wolne ręce. Cóż, mogły się przydać.
- Hej - szepnęła cicho, po czym chrząknęła. Mówienie sprawiało jej niewielki dyskomfort.
Ten, nie udzielając jej odpowiedzi, podszedł do niej i delikatnie ujął jej twarz w swoje dłonie, po czym złożył na jej wargach krótki pocałunek. Cofnął je po chwili, odczuwając niedosyt. Chciał, aby ta chwila trwała dłużej, ale wiedział, że nie może jej popędzać.
Lena była...zniesmaczona tym, że to było takie cmoknięcie. Cmoknięcie, przez które pojawiła się fala przyjemnych łaskotań w jej brzuchu.
- Głupolu, zarazisz się - powiedziała z wyrzutem, z drugiej strony uśmiechając się. Nie chciała, aby był chory, tym bardziej przez nią.
- Też miło mi Cię widzieć - wyszeptał, gładząc ją po policzkach.
Tak jakby zapomniał o wszystkim, liczyło się tylko to, że znów ją widzi.

- Mieszkasz tu sama? - spytał, trzymając w jednej z dłoni kubek z parującą herbatą. W wazoniku na stoliku stał bukiet kwiatów, a obok niego czekoladki od niego.
Druga z nich była spleciona w nieśmiałym uścisku z jej.
- Niee - odparła, uśmiechając się blado. - Mieszkam z rodzicami, którzy wyjechali na najbliższy tydzień - wcale nie dowiedziała się tego z lakonicznej wiadomości, pozostawionej na karteczce na lodówce dzisiejszego poranka. Wcale.
Uśmiechnął się, po chwili czując wibracje w kieszeni. Zmarszczył czoło, sięgając po telefon. Mario Götze. Aż się bał otworzyć tę wiadomość.
Mario Götze: I jak, dzieciaku, idzie randka?
Wywrócił oczami, co zauważyła...Lena. Spojrzała na niego zagadkowo, czekając na odpowiedź. Chwilę się wahał, po czym pokazał jej swój telefon, a ta... Przeraziła się.
- To randka? - spytała niepewnie. Joshua nie umiał jej na to odpowiedzieć, sam o tym nie wiedział.
- A chciałabyś, aby nią była? - zamyśliła się.
- Twoją wymarzoną randką jest spotkanie z zakatarzoną dziewczyną? - zaśmiała się sama ze swojego stanu zdrowia.
- Nie... Wymarzoną randką jest spotkanie z Tobą. W jakichkolwiek warunkach - mówiąc to, skupiał wzrok na ich dłoniach. Zastanawiał się, czy to, co powiedział nie wydawało się w tym momencie... co najmniej nieodpowiednie.
Mówił prawdę. Nie tę 'piękną prawdę', czyli przereklamowane kłamstwa. Mówił to, co podpowiadało mu serce. To głupie, prawda? Kto w dzisiejszych czasach słucha serca?
- Joshi... - szepnęła, drugą dłonią dotykając jego ramienia. Była... odurzona jego słowami. Czuła to, co chciała czuć. Podbijał jej serce. Tym, że chociażby tu jest.
Uchwycił tę dłoń i przybliżył sobie do ust. Delikatnie dotknął jej wargami, co pobudziło - już i tak podjudzoną - Lenę. Gwałtownie ją cofnęła, sama się przybliżając. Naparła swoimi ustami na jego, chociaż jakieś pół godziny temu sama się zamartwiała o to, czy aby na pewno się nie zarazi od niej.
Joshui spodobał się tenże wybuch i z jeszcze większym pragnieniem odwzajemnił pocałunek, przyciągając dziewczynę na siebie. Wplótł palce obu swoich rąk w jej włosy. Przejechała językiem po jego wargach, a ten wielce ucieszony je rozwarł, co pozwoliło połączyć się ich językom w namiętnym tańcu. Uczepiła palce na jego karku, przywierając do niego całym ciałem.
Jakoś teraz nie myślała o swojej chorobie, żyła obecną chwilą i tym, co się teraz działo. Skupiła się na jego dłoniach, przejeżdżających po jej plecach, co powodowało gęsią skórkę. Na smaku jego ust, na ich miękkości...
Chwilę upojności przerwały dwa uporczywe telefony jednocześnie. Z początku chcieli je ignorować, ale ich ulubione piosenki były w tym momencie naprawdę irytujące.
Oderwali się od siebie z głośnym westchnieniem i każde sięgnęło po swój telefon. Do Leny dzwonił Tobias, a do Josha Mario.
- Za chwilę jestem - szepnęła, ostrożnie przechodząc do korytarza. - Halo? - powiedziała ochryple, udając, że zdołała się obudzić. Tobias nie mógł wiedzieć o tej relacji. 
~ Lenka, przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale zostawiłem telefon ~ Tobias z rozmysłem nie powiedział imienia swojego 'rywala'. ~ Jak się czujesz?
- Bywało lepiej... - ...a tak naprawdę czuła się wręcz wybornie. A to sprawa Josha Kimmicha, który właśnie teraz rozmawiał z Mario.
~ Chyba jacyś konkretni jesteście, bo żeby mi na SMSa nie odpowiedzieć? ~ wypowiadał swoje myśli na głos, a Kimmich się cicho zaśmiał.
- Stary, chyba żeś oszalał.
~ No ale coś musi się dziać, bo normalnie odpisujesz po chwili.
- Oh, jestem po prostu zajęty, czy ciężko to pojąć?
~ Dobra, przepraszam... ~ zaśmiał się. ~ Tylko pamiętaj o bezpiecznym seksie!


W kolejnym rozdziale będzie się więcej działo, hehe. Poznacie jednego z bohaterów w troszeczkę innym wcieleniu, hehe. 

9 komentarzy:

  1. O kurczaki.
    Szłodcy są ci nasi bohaterowie. A ten jeden, co będzie w innym wcieleniu, to Tobias? Niech się pfyfa, Lena będzie z Joshuą!
    Gece, ty sobie nie żartuj ty xD
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. BOŻE, JEDNAK ZDĄŻYŁAM,A TERAZ SZYBKO, BO MUSZĘ UMYĆ PODŁOGĘ XDDD
    Od razu mówię, że pobieram fotkę, bo Joshi wyszedł tutaj tak przepięknie, takie dziecko, ale taki facet... Boże, co jest ze mną nie tak XD
    Oj Tobias, weź się już przestań nad sobą użalać, rozumiem,że cierpisz i takie tam, ale masz jaja, to ich używaj. Pogadaj z Leną, a jeśli nic z tego nie będzie, to trudno, weź się zapoznaj z Liną, będziecie supi weseli i szczęśliwi XD
    Dobra, ale Josh niby taki odważny, a tak naprawdę im bliżej był domu Leny, tym bardziej się peszył. Ja myślałam, że już ucieknie! Ale mile mnie zaskoczył.
    W ogóle ciekawe, jakie te kwiatki jej kupił XD Dobra, bo skupiam się nie na tym, co ważne XD
    No i podzieliła się zarazkami.. biedaczek, pewnie teraz będzie zakatarzony, bo zachciało mu się lizania z chorą dziewczyną, le każdy jest kowalem swojego losu hehe.
    A Lena chyba od razu wyzdrowiała Xd Jaki to dobry wpływ na zdrowie ma całowanie hehe.
    Po jakiego chuja wy dzwoniliście. Ja dzisiaj jestem taka napalona, że aż chciałam przeczytać coś ten deseń, a tu Pączek się rozdzwonił (Pączek z Gecem, bo nie z dżemem Borze leśny XDDDD) i Tobias... te to mają wyczucia! O ile Tobiasa rozumiem, bo pewnie dostał jakiś znak od Boga, że teraz musi wypróbować odnaleziony telefon, bo jak nie, to zostanie wujkiem, o tyle nie rozumiem wcale Goetze, po co dzwoniłeś? Jeżeli nie dostałeś odpowiedzi, to musiało być dobrze, a Ty żeś to przerwał XD
    "Tylko pamiętaj o bezpiecznym seksie!" - perfekcyjna rada pączka XD
    Jestem ciekawy, który bohater się tak pokaże... zobaczymy już niedługo

    Buziaki, przytulaski i inne tego typu sprawy

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdzial :D Joshua troche zmieszany ale dobrze, że ją odwiedził i że dziewczyna się ucieszyła :D zastanawia mnie czy Jo czy Tobias będzie w innym wcieleniu ale bardziej stawiam na Tobiasa :D
    Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. No przyznam dzieje się :D Chłopak w końcu ją odwiedził, a dzięki tym buziaczkom kto wie... Może zrodzi się coś nowego, no poza pewnie przeziębieniem XD
    Pączek jakie daje mądre rady o seksie XDDD Kocham go za to, czuję że to moja pokrewna dusza :D
    Ciekawe kto okaże nowe oblicze? Kimmich, Tobias, Lena, Lina, a może kogoś jeszcze wkręcisz? XDD
    Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kimmich ty głąbie! Nie słuchaj rad wujka Mario, że nic się nie wyda, bo się wyda i będzie dym xD a chyba nie chcesz stracić obu równocześnie... Ostatnia wypowiedź Götze rozwaliła mnie na łopatki :D jaki troskliwy, no no ;) Błagam, niech Joshua się zdecyduje, z którą chce być ( niech to będzie Lena, plisss).
    Aż się boję, o którego bohatera może chodzić xD
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Łoooooo Panie!!!! 😍 XDD
    Jakie to cudowne jest! ❤❤
    Johi hehe 😂 XD jednak szalony ten chłopak jest XDDDDD
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak pięknie, jak cudownie można byłoby rzec! ;D
    Te głupie telefony.. Grr.. XD
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu ja takie perełki znajduje dopiero teraz?
    Obiecuję poprawę i deklaruję od teraz czytanie na bieżąco :D
    Strasznie podoba mi się ta historia. Bardzo ładnie piszesz.
    Niby teraz jest tak cukierkowo, ale obawiam się, że kłamstwa, a może nawet nie kłamstwa tylko nie wyjawienie całej prawdy prze Jo i tak wkrótce się wyda. Nie szkoda mi Liny, bo ta ewidentnie też ma coś za kołnierzem, ale piłkarz powinien sie przyznac do wszystkiego Lenie. Mam nadzieję, że ta to zrozumie i jakoś im sie to ułoży.
    Szkoda mi Tobiasa, bo przeczuwam, że jego serce zostanie złamane, bo już teraz widać, że nie podoba mu się zażyłość miedzy Jo i Leną.
    Mario geniusz :D Taki wujek dobra rada :D
    Czekam na jedenastkę i zapraszam przy okazji do siebie;)

    PS. jeżeli to nie jakiś wielki problem to informuj mnie o nowych, bo mam sklerozę ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaha, kocham ostatnie zdanie XD no, ale Mario ma rację! :D
    zastanawiam się, kiedy Josh pomyli się z tymi imionami, albo Lena się o wszystkim dowie. uhuhu to będzie :D
    przepraszam, że jestem dopiero teraz :(
    ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń