poniedziałek, 25 lipca 2016

Osiem - Licząc, że szczęście się do niego uśmiechnie

Siedziała z kompresem na karku i kubkiem gorącej herbaty w dłoniach, opatulona kocem. Dookoła walały się chusteczki i inne atrybuty osoby chorej. Czyli tak to się kończy, kiedy ktokolwiek bagatelizuje nawet najdrobniejsze przeziębienie? Eee... Dokładnie tak.
Lena: Rozłożyło mnie. Przepraszam - napisała mu chwilę przed siódmą. Dziewięć minut potem otrzymała odpowiedź.
Tobias: Wpaść do Ciebie po zajęciach?
Nie chciała czyjejkolwiek obecności. Musiała na razie zostać sama, potrzebowała wyciszenia i uwolnienia się od natłoku myśli. Całowała się z Kimmichem. Z dokładnie tym samym człowiekiem, który zawirował jej światem.
Poprzedni wieczór w Audi Domie mogła zaliczyć do jednego z najlepszych, a noc... Chyba do jednej z najgorszych. Za dużo myślała, co przypłaciła potwornym bólem głowy. W dodatku dała się pokonać najzwyklejszej gorączce.
Po tej sytuacji z pocałunkiem powrócili na halę jakby nigdy nic. Jakby przed chwilą żadne z nich nie zrobiło tego, o czym tak naprawdę śnili. Jakby nawet się nie znali. Jednakże każde z nich było nieobecne, w ich myślach dalej krążyło wspomnienie sprzed chwili.
Teraz też o tym myślała. Tak bardzo się nad tym rozmarzyła, że zapomniała odpisać swojemu przyjacielowi.
Lena: Nie, spokojnie, poradzę sobie. Jeszcze niepotrzebnie sam się zarazisz.
Tobias ciężko westchnął, odczytując tę wiadomość. Chciał do niej pojechać mimo tego...odruchu wstrętu po tym, co ujrzał poprzedniego wieczora. Jego najlepsza przyjaciółka i on... Robili to, o czym sam od dawna marzył. Dale nie znalazł odpowiedzi na pytanie, jakim cudem mu się to udało.
Ułożyła się wygodniej w łóżku, pokasłując cicho. Każdy, nawet najmniejszy dźwięk drażnił ją, więc leżała w kompletnej ciszy, dopóki nie zmorzył jej płytki sen.
Była w kamienicy, w której mieszkają. Była w połowie drogi na trzecie piętro, gdzie mieszka Joshua, kiedy nagle powstrzymał ją Tobias, mówiąc, aby tam nie szła. Ta nie posłuchała go, co przypłaciła ogromnym zawodem... Kimmich trzymający w objęciach inną kobietę. Nie ją.
Podniosła się z krzykiem, który podrażniał jej gardło jeszcze bardziej. Momentalnie złapała się za bolące miejsce, jakby to miało jakoś pomóc uśmierzyć ból. Znów opadła na poduszki, oddychając ciężko przez usta.
- To tylko sen - szepnęła, nakrywając się kołdrą po czubek nosa. Wierzyła, że sny są prorocze, przecież też jej się śnił. I to nie raz. A teraz? Co ten sen może zwiastować?

~*~*~*~


Tobias miał niesamowite problemy z ogarnięciem przejazdu z do uczelni. Uroki braku prawa jazdy, pomyślał, wychodząc z kamienicy. W poniedziałki zajęcia zaczynały się wyjątkowo o dziewiątej, a on miał godzinę czasu, aby dostać się na uniwersytet.
Niechętnie wyszedł na zewnątrz, gdzie na dzień dobry owiał go mroźny wiatr. Za oknem było kilka stopni na minusie, a czuło się jakby mróz był co najmniej trzy razy większy. Opatulił się jeszcze bardziej szalikiem oraz poprawił czapkę.
Akurat w tym samym czasie Joshua odpalał silnik swojego Audi. Miał trening na dziewiątą, ale postanowił być wcześniej i się nie spóźnić, oraz uniknąć kary za przybycie po wyznaczonym czasie. Rozglądał się dookoła. Jest ósma, a on nadal nie dopatrzył się samochodu panny Klein. W amoku euforii zapomniał o bożym świecie, a także o tym, aby w końcu wyciągnąć od niej jej numer. Bo co, nadal będzie czekał na cud, kiedy to przypadkiem się spotkają? 
Wciąż żył tym, co było te kilkanaście godzin temu. Jej usta w jego mniemaniu były miękkie jak najdroższy jedwab i smakowały lepiej niźli usta wszystkich kobiet świata. Wszystkich, włączając Linę. Pobiły je na głowę.
- Tobias! - zawołał, otwierając drzwi od auta, gdy tylko go zobaczył. Zdezorientowany Werner odwrócił się w stronę dobywającego się dźwięku. Na widok Kimmicha, kierującego się w jego stronę, zrzedła mu mina. Jeszcze jego tu brakowało. - Sam idziesz? - spytał się, gdy go dogonił. Piłkarza zdziwił brak obecności Leny, przecież zawsze jeździli razem.
- Tak, dziś wyjątkowo tak. 
- Może Cię podwieźć? - zaproponował, w głowie już układając, jak może to wykorzystać. Tobiemu nie patrzyło się iście w pojedynkę takiej odległości, więc niepewnie się zgodził. 
- Jasne... 
Skierowali się z powrotem w stronę Audi Q3 2.0 TDI quattro S tronic, który otrzymał od Audi -oficjalnego sponsora Bawarczyków. Werner aż gwizdnął z wrażenia, a Josh wybuchł śmiechem.
- W środku też robi wrażenie - powiedział do niego, wsiadając. 
- Faktycznie - potwierdził po kilku minutach milczenia, przepełnionego obserwacją. - Porschak Leny przy Twoim to maleństwo - zaśmiał się, zapinając pas. 
- No właśnie, a gdzie ten mały Porschak? - podchwycił temat, a przyjaciel Leny znów się zasępił. 
- Pochorował się - odparł ostrożnie. Widział wczoraj, że coś z nią było nie tak, ale żeby aż tak bardzo? 
- Oh... - zaniepokoił się. I co ma teraz zrobić, skoro nie ma jakiejkolwiek możliwości kontaktu z nią? - To gdzie mam Cię zawieźć? 
- Pod UML - odpowiedział, wyciągając telefon. Zerknął przelotnie na wyświetlacz, a gdy nie doszukał się żadnego powiadomienia, wsunął go z powrotem do kieszeni ocieplającego bezrękawnika. 
Droga minęła im szybko, mimo warunków atmosferycznych, panujących na zewnątrz - w trakcie jazdy zaczął padać deszcz. Mężczyźni rozmawiali o samochodach, dopóki temat nie zszedł na wczorajsze spotkanie koszykarskiej sekcji Bayernu... Tobias momentalnie zamarł, a jego głowę ponownie przeszyły nurtujące widoki jego oraz Leny. 
- Świetny mecz - skwitował chłodno. 
- Niesamowity! - zgodził się z nim. Dla Josha był niesamowity i to nie tylko z powodu widowiska na parkiecie. Bardziej go ruszała kwestia tego, co się działo poza nim... Co znów dało przypomnieć mu o Lenie i o tym, że nie ma sposobu, aby się z nią skontaktować. Dalej nie miał pomysłu, jak to od niego wyciągnąć. I chyba nie wpadnie. 
- Jesteśmy - oznajmił, zatrzymując auto. Miał jeszcze trzydzieści pięć minut do rozpoczęcia treningu... Da się zrobić. - O której kończysz? Mogę też Cię odebrać, o ile nie będę miał treningu.
- Dzięki - odpowiedział, uśmiechając się. To jego zachowanie, chęć pomagania... Nie pasowała Tobiasowi, no ale chyba tylko głupiec by z tego nie skorzystał. - 14:30. 
Pożegnali się uściskiem dłoni, po czym Werner opuścił pojazd, pozostawiając niechcący coś, co Joshua mógł skrupulatnie wykorzystać... O tym, że sąsiad zostawił telefon, skapnął się po dłuższej chwili jazdy, a dokładniej, gdy był już na Saebener Strasse. Wziął urządzenie do ręki i wcisnął przycisk blokady, licząc, że szczęście się do niego uśmiechnie. Zresztą nie po raz pierwszy. "Przeciągnij ekran, aby odblokować" było spełnieniem marzeń. 
Z jego warg dorwał się pisk godny pięciolatki, gdy tylko jego oczom ukazało się to, czego tak chciał. Na wyświetlaczu zagościł mu widok jego i panny Klein. Poczuł drobne uczucie zazdrości, a mózg podpowiadał to tylko przyjaciele. Tylko, nic więcej. 
Zobaczył świecący się znaczek koperty. Jednakże nie był aż tak ciekawy tego, z kim ostatnio korespondentował, interesował go tylko numer Leny. Wszedł w książkę telefoniczną, gdzie po dłuższym czasie doszukał się dwóch wyników z imieniem młodej Niemki. Wtedy to przypomniał sobie o pikającej kopercie. Rozwinął pasek powiadomień i wyświetliło się samo "Lena". Czyli to z serduszkiem odpada. Pospiesznie spisał ciąg cyfr.
No dobra, to co teraz chcesz z tym zrobić, geniuszu? - spytał się głos mądrości w głowie. Miał sam sobie odpowiedzieć, ale usłyszał puknięcie w szybę od strony kierowcy. Podskoczył w miejscu, spoglądając na osobę, która to uczyniła. Goetze. Szybko wyłączył książkę oraz zablokował urządzenie i odrzucił je na fotel, po czym opuścił pojazd. 
- Ty tam spałeś, czy co? - zaśmiał się, gdy tylko stanęli twarzą w twarz. 
- Skądże znowu!
- Jak tam idą sprawy z..z Liną? - spytał jakby nigdy nic. Jakby wszystko było świetnie. Mina od raz mu zrzedła. Dla niepoznaki wyciągnął z tylnej kanapy torbę. - Plan nic nie zdziałał? 
- Marnie - zignorował drugie pytanie.
- A poznałeś chociaż kogoś, tak jak Ci mówiłem? - dopytywał się, gdy już kierowali się w stronę ośrodka treningowego. 
- Tylko mam nadzieję, że nikt się o tym nie dowie - powiedział chłodno. 
- No stary! Masz moje słowo jak w banku! - zapewnił odrobinę za głośno. Na całe szczęście nie było w pobliżu nikogo innego.
- Umm... Tak - mimowolnie się uśmiechnął na samą myśl o niej.

jeszcze na chwilę wróćmy do Euro </3
taki nudny rozdział. tak troszeczkę. ale spokojnie, w kolejnym chyba coś się zacznie dziać;) 
zmieniając temat, a także opuszczając blogosferę i wracając do rzeczywistości: moje serce krwawi i cierpi na myśl tego, co działo - i dzieje się - w przeciągu ostatniego tygodnia w mojej Bawarii. Najpierw Würzburg, potem samo Monachium... a teraz w pobliżu Norymbergi. boję się o wszystkich mieszkańców, o naszych drogich piłkarzy (i mojego Ivana oraz PatrickaXD) chyba szczególnie... ten świat już dawno zginął, ale to, co teraz się dzieje... nie wiem, co myśleć. jedyne, co pozostaje, to mieć nadzieję, że u nas nic nie będzie podczas ŚDM. #prayforworld

6 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa czy Jo spisał właściwy numer. Trochę mnie zastanawiają słowa Mario, mam nadzieje, ze to nie jest plan wykorzystania dziewczyny.
    Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Josh? Mam nadzieję, że dobry numer zapisałeś? XD
    Mario... Jak zawsze wielki mózg operacji i mądrość XDD
    PS. Mam nadzieję, że wrócę z ŚDM :O
    Rozdział świetny i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Onie, znając życie Josh zapisał zły numer :'-D
    A Mario jak zawsze wydaje mi się jakiś podejrzany....Oby przeczucia mnie myliły.
    Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby to był dobry numer Josh. ;D
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A no, proszę :)))
    Co ten Johi XDDD
    Czyżby nam się chłopak zakochał hie hie XDD
    CUUUDNY ❤
    czekam na nn <3
    KC :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki nudny! Josh to jednak jest cwaniak! Ja bym sobie na jego miejscu dawno odpuściła, a on nie, Lena, Lena i tylko Lena XD
    Dziewuszka się pochorowala... Gorzej, że całowała się z Joshem i czy go przypadkiem nie Zaraziła XD Lenka, nie ma nad czym się zastanawiać - Ty lecisz na niego, on na Ciebie i hasta LA Vista 😂😂😂 i jakiż to był sen proroczy! Pamiętam, jak dawno, dawno temu czyli jakieś 2,3 lata temu śniło mi się że Polska jest na 40. Miejscu w rankingu FIFA, a wtedy byliśmy na 70 😂😂 No ale cóż, spełniło się. NO A TEN SEN LENY... CHOLEWKA. Coś czuję, że nie zobaczy podobnego obrazka tylko we śnie, prawda?
    Jestem w teamie Joshena, a mimo wszystko szkoda mi Tobiasa. Jest świetnym chłopakiem, tylko jego serce jest głupie, że wybrało akurat Lenę. A Josh nie widzi, że dziala na niego jak Płachta na byka i tak się podwala, żeby wyciągać coraz to nowe informacje o Lence.
    Mimo mojej wielkiej empatii do Tobiego, muszę powiedzieć, że jest turbogłupkiem! Zostawił ten telefon, a tym samym otwartą furtkę dla Kimmicha... Ugh to wszystko przeznaczenie XD
    I do tego najlepsze, nie ma hasła na telefonie XD niby gorsze byłoby '1234',ale brak to już w ogóle, debilizm XD I TEN SIĘ UCIESZYŁ JAK DZIECKO. ja się boję, co on chce zrobić.

    Z zapartym tchem czekam na następny i wysyłam worek miłości 💚💛💜💓💕💖💗💘💝💞💟

    OdpowiedzUsuń