poniedziałek, 18 lipca 2016

Siedem - Nic nie idzie tak, jak iść powinno

Niedzielnym popołudniem pierwszego listopada nogi każdego kibica FC Bayern München Basketball kierowały się do Audi Domu, hali, w której odbywały się spotkania lokalnej drużyny koszykarskiej. Do środka weszli zagadani Lena i Tobias, z przerzuconymi przez szyję szalikami kibiców. Po okazaniu biletów kasjerowi znaleźli się na trybunach, a na ustach Niemki zakwitł szeroki uśmiech, za każdym razem wciągała się w kibicowską atmosferę.
Dosłownie chwilę po nich w środku znalazł się Joshua Kimmich wraz z Sebastianem Rode. Młodzi piłkarze od niedawna pojawiają się tutaj, ale jak widać, już wkręcili się we wspólne dopingowanie. Nim jednak znaleźli się na swoich miejscach, rozdali kilka autografów i zrobili sobie zdjęcia z fanami.
Krzesełka w pierwszym rzędzie zajęli dosłownie na chwilę przed wyjściem koszykarzy FCBB oraz BG Göttingen.
Po pięciu minutach pierwszej kwarty na tablicy znajdował się wynik 11:4 dla gospodarzy, co pozwoliło im się rozluźnić. Przypłacili to "kontratakiem" jakby to się powiedziało w świecie futbolu. Dosłownie w ciągu chwili goście zdążyli doprowadzić do remisu.
Ostatecznie pierwsza część spotkania zakończyła się z korzyścią dla Bawarczyków - 21:15. Niektórzy kibice w trakcie przerwy udali się po coś do przekąszenia, czy skorzystać z toalety.
Lena znów zawitała w świecie swoich myśli i fantazji. Minął ponad miesiąc, od kiedy pierwszy raz go ujrzała, czy też od kiedy zawirował jej myślami i wywrócił jej świat do góry nogami. Minął także ponad miesiąc od chwili, kiedy to poczuła, że powinna wreszcie coś ze sobą zrobić, wprowadzić nową zmianę.
- Chcemy serdeczne powitać w naszych skromnych progach dwójkę naszych piłkarskich kolegów-Josha Kimmicha oraz Sebastiana Rode! - zamarła w jednej chwili, słysząc spikera. Już nie raz widziała kopaczy Bayernu w tym miejscu. Ale Joshua też tu jest?
Zerknęła na parkiet, licząc, że po prostu ma paranoję i się przesłyszała. Jednakże nie. Stał tam, znów uśmiechając się słodko. Wpatrywała się w niego, niczym w obrazek, a jego oczy lustrowały trybuny.
Berni wyciągnął ich na środek parkietu, na którym jeszcze chwilę temu grali ich koszykarscy koledzy. Uśmiechał się trochę zakłopotany, jeszcze nie zdołał się przyzwyczaić do sławy, jaką osiągnął, przenosząc się do klubu ze stolicy Bawarii. Jego oczy wręcz latały po tłumie, który ich oklaskiwał. Drgnęła mu warga, a spojrzenie zatrzymało się na niewielkiej istotce, która wgapiała się w niego, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Ona? W tym miejscu? - pytał sam siebie. Cóż za miła niespodzia... Ale zaraz! Gdzie uciekasz?! - jego głosik w głowie stał się piskliwy, gdy zobaczył, że Niemka podniosła się z miejsca i popędziła w stronę wyjścia, zderzając się z kibicami. Mina odrobinę mu zrzedła.
Spiker podziękował dwójce przybyłych, a ten udał się w stronę, w którą i ona się skierowała.
Gdy tylko przypomniała sobie o czymś takim jak trzeźwe myślenie, zapragnęła stamtąd zniknąć. Jak bardzo chciała go ujrzeć przez ostatnie dni... Równie mocno chciała zniknąć, kiedy tylko nadarzyła się okazja do tego. Miła sprzeczność, nieprawdaż? Pojawiał się w jej zasięgu w najmniej spodziewanych chwilach...
Opierała dłonie o chłodną umywalkę. Kręciło się jej w głowie i było jej potwornie duszno. Co ten człowiek z nią wyprawiał? No co? Świadomością tego, że jest, potrafił doprowadzić ją do wariacji... Jej oczy były rozwarte do granic możliwości, a z rozchylonych warg wydostawał się postrzępiony oddech. To nie było normalne.
Ostatni raz zerknęła na siebie w lustrzanym odbiciu, po czym odrobinę chwiejnie skierowała swoje kroki w stronę wyjścia z łazienki. Druga kwarta pewnie ruszyła, a ta tego nie zobaczy, bo znów dała się ponieść emocjom!
Joshua rozglądał się dookoła. Sebastian przez chwilę go nawoływał, ale zrezygnował - wiedział, że i tak go nie usłyszy. Tłum się przerzedzał, druga część spotkania za chwilę miała się rozpocząć. Ale nie mógł tak po prostu wrócić, skoro wie, że gdzieś tu jest też Lena. Przypomniał sobie, że poruszali ten temat, zawzięcie o nim dyskutując. Kolejna rzecz, która ich łączy, a on tak po prostu o tym zapomniał?
Odetchnął z ulgą, gdy tylko ją ujrzał. Ta, gdy tylko go zauważyła, znów się zlękła. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy ten był dosłownie na wyciągnięcie ręki.
- Josh...
- Lena - szepnął pewnie, z wyraźnym entuzjazmem i zadowoleniem w głosie. Jej widok z takiej odległości niesamowicie go ucieszył. Jednakże... Z drugiej strony coś mu w niej dziś nie pasowało. I musiał się dowiedzieć, co dokładnie. - Ty? Tu, a nie na trybunie?
- Ty tak samo... - uśmiechnęła się nieśmiało. Dalej nie podnosiła głosu, bała się, że to okaże się zwykłym wyobrażeniem. Gdy tylko go usłyszała, chęć ucieczki nagle wyparowała. Chciała być jeszcze bliżej... Coraz bardziej nie rozumiała siebie i swoich pragnień.
Stał się odrobinę bardziej pewniejszy. Uchwycił jej nadgarstek i poprowadził w odległy zakątek ogromnej hali, gdzie nikt ich nie mógł dostrzec. Nie chciał, aby ktokolwiek ich widział.
- Coś Ci się stało? Słabiej się poczułaś? - spytał z wyraźną troską. Martwił się, bo zawsze gdy ją widział to ta tryskała radością. A dziś? Musiało coś być.
Nadal trzymał jej dłoń pomiędzy swoimi. Była zimna, wręcz lodowata. Gorzej się czuła? Była chora? Jeśli tak, to co tu robiła? Chociaż... Gdyby jej tu nie było, znów musiałby szukać okazji na spotkanie z nią.
- Nie.. Jest dobrze - sama próbowała się przekonać do prawdziwości swoich słów.
- Nie wyglądasz na to, aby było dobrze. W najmniejszym stopniu.
- Nic mi nie jest, naprawdę. Po prostu... - urwała, zaciskając dłonie w pięści. Tę, którą trzymał, zacisnął pomiędzy swoimi.
- Po prostu?.. - podchwycił wątek. Chciał wiedzieć wszystko, bez wyjątku. Lina znów odeszła w zapomnienie, liczyła się tylko panna Klein.
- Nic nie idzie tak, jak iść powinno, ale to żadna nowość - uśmiechnęła się ironicznie w jego stronę. Widział w jej oczach smutek. Z jakiego powodu?
- Lena...
- Nie zrozumiesz, muszę sama się z tym zmierzyć.
Tobias z początku nie zauważył braku swojej przyjaciółki. Lecz gdy go wreszcie dostrzegł, wybierał jej numer, ale ta nie odbierała. Podniósł się z zajmowanego przez siebie miejsca i ruszył w jej poszukiwaniach. Przed wejściem nie było ani jednej osoby, nawet tych, którzy zajmują się sprzedażą fast-foodów na stadionie. Nic także nie słyszał. Już miał się wracać, nie osiągając zamierzonego przez siebie celu, gdy do jego uszu dotarł ten głos, który tak bardzo uwielbiał. Poszedł w jego kierunku.
Próbowała ruszyć w stronę hali, ale nie pozwolił jej na postawienie chociażby kroku. Schwycił jej nadgarstki w swoje i uważnie patrzył się na jej smukłą, a teraz także bladą twarz. Serce mu drgnęło, a jej ciało przeszyły prądy, gdy znów jej dotknął. Wciągnęła glosniej powietrze, trzepocząc powiekami. Uwolnił jeden z jej nadgarstków, przesuwając dłoń wyżej.
Jego pragnienia zaślepiły go i próbowały wykorzystać nadarzającą się okazję. Nieśmiało dotknął poduszeczkami palców jej bladego policzka. Z jej ust wydostał się cichy pomruk wyrażający aprobatę. Straciła kontrolę nad sobą już dawno i nie umiała nad tym zapanować. Miała nogi jak z waty, trzymała się ze względu na to, że on tu jest, a także wystarczająco dużo się przed nim wygłupiła. Wydawało się jej, że i on słyszy łomoty jej serca, które sprawiało wrażenie, jakby zaraz miało wylecieć z jej piersi.
Poczuła, jak uwolnił drugi nadgarstek. Drżały mu dłonie, wróciła niepewność, że mimo tego, iż nie reaguje na to negatywnie, w pewnym momencie to uczyni, a jego duma i ego zostaną zranione.
Przełknął nerwowo ślinę, gdy w swoich dłoniach trzymał już jej twarz. Jej niebieskie tęczówki uważnie się mu przyglądały, a jej dłonie przesuwały się po jego przedramionach.
Wernerowi opadła szczęka, gdy tylko zobaczył, co się kroi. On, w tak krótkim czasie miał zamiar zrobić to, o czym śnił co noc?! Co on ma w sobie, czego mi brakuje?! - syczała jego poświadomość. - Pieniądze?! Przecież Lenie ich też nie brakuje...
Chciał to przerwać, ale nie potrafił. Próbował się uświadomić, że przyjdzie taki dzień, kiedy znajdzie sobie kogoś, ale... Kimmich nie mógł nim być!
Stanęła na palcach, aby móc zrobić to, co sam planował. Delikatnie musnęła jego usta, po chwili wracając na swoje miejsce. Uśmiechnęła się zadowolona. Zrobiła to, co chciała już dawno zrobić. 
Jego oczy rozświetliły iskierki, kiedy tylko to zrobiła. Owszem, czerpał też przyjemność z pocałunków panny Meyer, ale to co robiła Li...Lena... Brakowało mu słów!
Pochylił się nad nią, sam łącząc ich wargi w tej drobnej, a jakże przyjemnej czułości. Delektowali się tą chwilą. Mogła być ostatnią, nieprawdaż?
Poczuł niewyslowioną radość. Zrobił to, czego pragnął. Czuła jak jej brzuch przepełnia setka...gdzie setka!? Tysiące motyli, które potwierdzały to, że coś do niego czuje.
Tobiasowi zaś pękło serce, tak dla odmiany tejże illydy. Poczuł się odrzucony przez najważniejszą osobę w swoim życiu. Nikt go tak nie zranił - nawet świadomie - jak ona. Nikt nie wbił mu sztyletu wprost w serce. Tylko ona.


doszłyśmy do mojego ulubionego momentu, yaaay!❤
ale spokojnie, to nie koniec, to dopiero początek :D 

8 komentarzy:

  1. Biedny Tobias taki cios mu zadała Lena :( może zamiast załamywać się powalczy z Jo? Byłoby ciekawie, nie powiem :D jednak znając Ciebie na pewno nie będzie nudno w kolejnych rozdziałach więc już wyczekuje kolejnego :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Tobiasa, bo musiał na to patrzeć, ale.. Ona traktuje go jak najlepszego przyjaciela, on o tym wie także sorry, ale Josh jest o krok bliżej do Leny (XD).
    Jak na ten moment jest to także mój ulubiony moment w tym opowiadaniu i czekam na kolejne, które będą mógłby stać się tymi ulubionymi.
    Weny i do następnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ŁOHOHOOOOO matko bosko jedynie, nie dziwię się, że to Twój ulubiony moment, bo to bylo jsbsku shjab ksnahsis a ja nie umiem pisać na telefonie 😭
    Oboje zachowują się jak wariaci, gdy tylko się spotkają - ten gwalcil wzrokiem tłum, ta uciekła do kibla.. A idź Pan!
    A później co? Wielkie love w hali. Myślałam, że on jej w on jej w końcu nie pocaluje, ale jest! Pieprz się Lina hehe.
    Mimo że jestem w team.. Jak ja to wymyśliłam? Loshua? Joshua? To Szkoda mi Tobiasa... Nie wiedział, że jeśli pozna Josha z Leną to dojdzie do tak opłakanych skutków.. Ew, niech on i Lina będą razem😂

    Ja myślę, że to dopiero początek! Za błędy przepraszam 😢

    Kocham 💛👌

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej, biedny Tobias :c
    ale no, kurde, to było urocze ♥ :D
    nadal czekam na to, aż Josh pomyli Linę i Lenę, ale tak... no wiesz, na głos (wiesz o co chodzi :D) XD
    czekam na kolejny, ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Onie Tobias jak zawsze poszkodowany ;-; Ale przecież wie, że zawsze będzie jedynie jej najlepszym przyjacielem...
    ''to nie koniec, to dopiero początek'' - dlaczego od razu pomyślałam o tym, że zrobisz tam coś złego? :D
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Łooooooooo paaaaanie! :DDDD
    Dzieje się tutaj no XDDD
    Biedny Tobias :CC no ale co zrobisz ://
    Może gdyby się nie bał i powiedział co czuje przed pojawieniem się Josha ://
    Cuuudeńko ♥♥
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli Tobias ma złamane serduszko :( Biedaczysko :(
    Za to twój Joshua jest taki słodki, że nie mogę XDDD Uwielbiam go w tym opowiadaniu <3
    Ciekawe co zrobią teraz Tobias i Lina, bo chyba troszkę namieszają między Jo i Leną?
    Czekam na następny i pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Rany Tobias ;< ale zawsze jak ktoś jest szczęśliwy inni cierpią, taka kolej rzeczy niestety
    czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń