poniedziałek, 11 lipca 2016

Sześć - To niedorzeczne!

Każdy głupi by się cieszył z TAKIEJ niespodzianki. Każdy. A Joshua? Nie wiedział, co ma zrobić. Czemu akurat dziś musiała zdecydować się go odwiedzić? Po tym, co się działo dzisiejszego popołudnia?
Ta noc była dla niego tak jakby wytchnieniem od tego, co się działo w ciągu ostatnich dni. Jej ciało tuż obok niego... Jej wargi na jego... A on... Przed oczami miał Lenę. To chore, oszalał. Czemu ona tak wiruje mu w głowie, skoro ma Linę?
Gdy się obudził, ukochana spała tuż obok, wtulając się w poduszkę. Jej ciemne pukle były "rozwiane" na całej twarzy oraz czerwonym materiale poszewki. Uśmiechnął się sam z siebie, po czym po cichu wyślizgnął się spod ciepłej kołdry. Pierwsze, co zrobił, to skierował się do okna w kuchni, gdzie rzuciło mu się w oczy znajome czerwone Porsche. Lena.
To nie miało najmniejszego sensu. Myślał o niej, chociaż miał tuż obok osobę, którą kocha. A jednocześnie osobę, która zlewała go ostatnimi tygodniami, aby tak po prostu się zjawić, jakby nigdy nic.
Zerknął na zegarek. Kilkanaście minut po siódmej. Dziwiło go to niesamowicie, że jest tak wcześnie. Ale nie mógł zmarnować tejże okazji i szybko wskoczył w swój wyjściowy dres i - nie zważając na to, że panna Meyer zostanie sama - wyszedł z mieszkania.
Zbiegł na sam dół, jakby się paliło. Przed wejściem odetchnął głębiej, ukrywając swój szaleńczy bieg. Otworzył drzwi od klatki i wyszedł powolnym krokiem. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to krwisty lakier samochodu panny Klein, w którym siedziała. Uśmiechnął się, gdy ta go zauważyła. Otworzyła drzwi i opuściła pojazd.
- Joshua! - radośnie klasnęła w dłonie. Cieszył ją jego widok, potwornie bardzo. Z drugiej strony się bała, że się nakręca coraz bardziej. Dni, kiedy go nie widziała nie należały do najprzyjemniejszych... Czuła się...pusta? Tak, pusta. Jakby czegoś jej brakowało. Czegoś, co było przy nim...
- Lena - jej imię w jego wargach brzmiało tak nadzwyczajnie... - Tak wcześnie?
- A jak widać... Ty też! Co Cię wywiało o takiej porze?
- Poranny bieg - wskazał na swój strój. Faktycznie, pomyślała, przyglądając mu się od stop do głów. Próbowała zachować pozory normalności, chociaż oko leciało jej co chwilę w stronę młodego Niemca.
Rozmawiali o błahych sprawach, dopóki łaskawie nie zszedł Tobias. Na ich nieszczęście, prawda? Lena z każdą kolejną chwilą w towarzystwie Joshui stawała się bardziej rozluźniona, chociaż daleko było jej do perfekcyjnego spokoju. Dalej drżały jej kolana, gdy tylko przenosił na nią swoje zmęczone dziś oczy.
- Josh! - przywitał się z sąsiadem uściskiem dłoni. - Tak wcześnie to ja Cię nigdy nie widziałem - zaśmiał się.
- Jak śpisz, to co się dziwić?
Tobias powoli zaczął podejrzewać, że Lenę coś ciągnie do niego. Liczył i błagał los, że to tylko jego przewrażliwienie. Bał się, że...tak po prostu ją straci. Że przestanie być dla niej ważny, że pokona go chociażby taki on. Ale wiedział, że kiedyś to się stanie, bowiem wiedział, że nie ma u niej najmniejszych szans. Był i jest dla niej tylko przyjacielem, nikim więcej.
- Nie chciałbym być tym złym, ale zajęcia niedługo się zaczynają... - wtrącił w pewnej chwili rozmowy dotyczącej kolejnej potyczki FCBB*.
- O matko, już?! - jęknęła, spoglądając na zegarek. Faktycznie, za dwadzieścia minut planowo miały się rozpocząć wykłady, a biorąc pod uwagę godzinę, szukanie miejsca do parkowania... Mogło być to za mało. - Wybacz, ale naprawdę musimy już iść. Do zobaczenia, Joshi!
Uśmiechnął się, słysząc "Joshi". Chyba była pierwszą osobą, która użyła tego zdrobnienia.
- Cześć, do zobaczenia!
Tobias objął przyjaciółkę ramieniem w pasie i popędził ją w stronę auta. Lena albo była ślepa, albo nie widziała tego, co się działo z Wernerem, gdy tylko rozmawiała z jakimkolwiek przedstawicielem płci męskiej, z którym nie miał za dobrych kontaktów. Oczywiście, nie że nie polubił Kimmicha, ale coś mu w nim nie pasowało. Wyglądał, jakby był spłoszony i niepewny, a w dodatku  nieszczery wobec nich. A faktycznie, miał coś za uszami...
Kimmich stał kilka metrów dalej i przyglądał się im, jak odjeżdżali. Potem ruszył na standardowy bieg, tym razem bez muzyki. W pośpiechu nie wziął telefonu.
Jego myśli w większości stanowiły wydarzenia sprzed chwili. Ale co nie znaczy, że nie myślał o Le...Linie. Linie, która zapewne nadal spała w - podobno - ich łóżku. Podobno, dobre sobie. To nie jej mieszkanie, swoje pozostawiła w Lipsku, ponad 200 kilometrów stąd. Gdzie postanowiła pozostać, a z Joshuą trwać w związku na odległość. Czy była mu wierna w tym czasie? Nie wiedział, czy chce znać odpowiedź na to pytanie.
W jego głowie zjawił się obraz brunetki. Dziś ubrana była w jasny płaszczyk, pod którym skrywała się czarna sukienka. Na nogach miała czarne, wełniane rajstopy oraz botki w tym samym kolorze. Jej usta pociągnięte były różową pomadką... Aż poczuł pragnienie, aby ich dotknąć.
- To niedorzeczne! - zrugał się na głos. Na szczęście dookoła nie było ani jednej żywej duszy. To nie może tak być. Nie może marzyć o innej, kiedy ma swoją ukochaną. Nie może...

~*~*~*~


Nie tylko on wariował o tych piekielnych myśli. Lena też wariowała. Tak bardzo się cieszyła z tego porannego spotkania, z możliwości pobycia z nim sam na sam, chociaż przez kilka minut... Jego głos czarował ją z każdą chwilą bardziej; świadomość - a może wyobrażenia? - że się na nią patrzy... Powodował u niej niesamowitą mieszankę wybuchową. Poprawiało jej to humor, nawet, jeśli to jej wyobraźnia, a tak naprawdę zerkał w całkiem inną stronę. Chciała, aby to było coś więcej, ale wie, że nie może na to liczyć.
Nie jesteście z tej samej bajki - sprowadzał ją głos rozsądku.
Kto śmiał tak mówić? Czy ktoś do kogoś pasuje nie zależy od tego, jak duży ma majątek. W takich sprawach decyduje serce, nic więcej. No i człowiek...
- Na pewno to moje przewrażliwienie - szepnęła, przewracając stronę podręcznika. Była na wykładzie i zamiast słuchać profesora, rozmyślała o nim. Co mógł robić, czy chociaż po części myśli tak, jak ona...
Odetchnęła ciężej, zakrywając twarz dłońmi. Te wyobrażenia spowodują, że w końcu oszaleje... Próbowała z tym walczyć - jak widać, nieskutecznie.
Cały czas była nieobecna, od chwili, kiedy to spotkali się po raz pierwszy w klubie słabiej sypiała, była zdekoncentrowana... A przed nią pierwszy egzamin... Na szczęście pytania były w miarę proste, więc nie było z nimi większych kłopotów.

Szukała go wzrokiem, przechadzając się po galerii w towarzystwie Angeli i Julii. Oszalała, ale naprawdę chciała go zobaczyć, nawet tam. Nie chciała tu być, ale zmusił ją do tego Tobias, twierdząc, że nie może wiecznie siedzieć w domu, jak nie jest u niego. No i znalazła się tam, gdzie nie powinna. Dziewczyny były zagadane między sobą, nawet nie zwracały uwagę na pannę Klein. Była dla nich jak piąte koło u wozu... Znów poczuła się niechciana przez wszystkich. Odrzucona. Samotna. Zignorowana...
Oderwała się od swoich towarzyszek i znalazła się w kawiarni, gdzie zamówiła kawę na wynos. Po odebraniu styropianowego kubka z napojem wyszła z lokalu i usiadła na ławce, w strefie darmowego WiFi. Z nudów zabrała się za przeglądanie portali społecznościowych, gdzie trafiła na wiadomość, że bilety na kolejny mecz FCBB* są już możliwe do zakupienia. Ucieszyło ją to, bowiem koszykówka była kolejną rzeczą, która ich łączyła... Może tam go zobaczy?...
Minęło dobre pół godziny, od kiedy urwała się koleżankom, a te nawet nie zauważyły tego, że zniknęła. Może to dobrze? - pomyślała. - Nie muszę udawać, chodzić za nimi...
Oddalała się od ludzi z własnej woli. Stawała się coraz bardziej aspołeczna... Jedyną osobą, z którą pragnęła kontaktu był Joshua. To było platoniczne uczucie, nie mogło być więcej... Przynajmniej tak myślała.

~*~*~*~


- Oh, Lena... Znaczy się Lina - sapnął ciężej, kiedy tylko dłonie panny Meyer zawędrowały tam, gdzie dostęp miała tylko ona. Niemka się skrzywiła. Lena? Tyle czasu razem, a on nagle się myli? Gdzieś w tyle głowy pozostała jej ta myśl, na szczęście była tak zaabsorbowana aktualną sytuacją, że nie zdołała zareagować, jak Kimmich znalazł się na niej. Zachichotała, gdy ten przejechał nosem po jej szyi, zatrzymując się na obojczyku, na którym pozostawił lekko siną pamiątkę.
Były to jej ostatnie chwile w Monachium, niedługo ma lot powrotny. Joshowi za bardzo to nie pasowało, chociaż z drugiej strony jest Lena... I znów pojawiał się ten piekielny mętlik w głowie. Czy coś znaczy dla niej? Ile ona może dla niego znaczyć? Pytania, na które nie udzieli sobie odpowiedzi, dopóki ich nie zada na głos.
- Ale naprawdę musisz wracać? - jęknął, przeturlając się na bok. Studentka potwierdziła. Z jednej strony chciała zostać, czuć jego bliskość, ale z drugiej bała się, że znów zacznie ją ograniczać...
- Tak, nawet nie wiem, jakim cudem udało mi się urwać na dziś tutaj - dotknęła jego policzka, delikatnie go drapiąc ostro zakończonymi tipsami. Ten w odpowiedzi tylko westchnął.
Ten dzień był odskocznią od codziennej rutyny. Nie umiał tego w żaden sposób zakończyć. Wiedział, że postępuje źle, skupiając się na innej dziewczynie, niż Lina, ale... Nie umiał tego zatrzymać.


*FCBB - FC Bayern Basketball


spokojnie, Josu, na MŚ w Rosji będzie o wiele lepiej! #itakjesteścienajlepsi
no to tak... w kolejnym przekonacie się, co odjebałam XD


7 komentarzy:

  1. Jestem pierwsiejsza, yay! Postaram się jakoś to ogarnąć,ale to będzie dosyć chaotyczne...
    Josh to też jest świetny, ma laskę w łożku, a ucieka przed nią z domu, by sobie zobaczyć jej prawie imienniczkę. Zresztą zboczuch ma czerwoną pościel hehehe.
    Kolana jej drżą, nie dziwię się, gdyby Josh na mnie patrzył, zrobiłabym to samo. I jak jeszcze go pożegnała... no no no, a Tobiasa pewnie tam krew zalała XD ale jestem Team Leshua albo Joshena. Zależy, co lepiej brzmi.
    Martwi mnie Lenka, niepotrzebnie myśli, że jest niepotrzebna.. ludzie to sucze i trzeba mieć na nich wypieprzone.
    Jaki Kimmich całuśny mhmmm. Po co się pytałeś, czy ona musi wyjeżdżać. Mogłeś ją szybciej oddelegować. Nie rozumiem gościa, ja bym się nie wahała, sajonara laska i tyle. Skoro nie rozumie, że on chcę się rozwijać, to co robi u boku piłkarza? I sportowca? Ale zastanawia mnie, co rozumie poprzez to, że on ją ogranicza. Czy to wyrost czy po prostu dla niej ograniczaniem jest mieć jednego ziomka? XDD
    Zgadłam, wiedziałam że FCBB to zespół koszykówki, gdzie medal, hm?
    Co ja ci mogę powiedzieć? Jak zwykle świetnie. I jestem ciekawa, co chcesz odjebać. Może Cię pochwalę. Może. Ale tylko wtedy, jeśli się pozbędziesz Liny hehe #teamLeshua

    Kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. onie już się zaczynam bać co Ty tam wymyśliłaś ;-;
    znając Ciebie zaraz coś bardzo namieszasz >.> I wtedy chyba się obrażę :')
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No jestem ciekawa co Ty tam wymyśliłaś...mam nadzieje, że Joshua szybko ogarnie ten mętlik w jego głowie :D czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech Joshi się ogarnie i wybierze jedną z nich (mam na myśli Lenę) :D
    A najlepiej, żeby się okazało że Lina ma podwójne życie XDD Ale to już moje domysły i pomysły :D
    Aż mnie ciekawi co Ty tam znowu wymyśliłaś XD
    Czekam na kolejny :*
    Buziaki! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. wreszcie ktoś kto też tak uwielbia niemców jak ja!
    informuj mnie jak pojawi się coś nowego, czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Szalony to ten Johi jednak jest xddd
    W sumie nie tylko on xdd
    Cudo jak zawsze ❤
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Przez to Euro nabrałam strasznej ochoty na jakieś opowiadanko z Kimmichem albo Gumisiem jak nazywa go moja mama :D Fajnie piszesz, czekam z niecierpliwością co też wymyśliłaś w następnym rozdziale.
    Przy okazji zapraszam na pierwszy rozdział bayern-in-love.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń