poniedziałek, 6 czerwca 2016

Jeden - I wierzę, że nadejdzie też mój czas

Rozpoczynał nowy etap w swoim dwudziestoletnim życiu. Po jego usługi skusił się czołowy klub z Niemiec, mowa tu rzecz jasna o dwudziestopięciokrotnym* Mistrzu Niemiec, siedemnastokrotnym triumfatorze w krajowym pucharze, pięciokrotnym zdobywcy pucharu Ligi Mistrzów, Klubowym Mistrzu Świata z 2013, posiadaczu Superpucharu Europy oraz wielu innych trofeów i zasług... Lub po prostu - mowa tu u Bayernie Monachium.
Nie znał słów, które potrafiły opisać zaszczyt, jaki go spotkał. Gra w klubie ze stolicy Bawarii jest marzeniem większości dzieciaków, których rodzice zapisują do szkółek piłkarskich. No chyba że jest się wychowywanym w miłości do 1. FC Nürnberg, TSV Monachium czy Borussii Dortmund, wtedy jedyne, czego pragniesz, to zniszczenie tejże drużyny.
Joshua Kimmich jako małe dziecko także marzył o wielkiej karierze, że kiedyś zgłosi się po niego chociażby takie Schalke, które zwyczajowo zajmuje miejsce w górnej części tabeli. Jednakże los się do niego uśmiechnął i to Bayern chciał mieć go u siebie. Perspektywiczny chłopak Pieprzony geniusz ; Nic, tylko czekać na to, aż zadebiutuje w dorosłej kadrze. Nawet słyszał słowa, że zastąpi Schweinsteigera! Takie nadzieje są w nim pokładane.
Josh miał wszystko, o czym pragnie każdy zawodowy piłkarz, rzecz jasna prócz spełnienia w grze. Jego serce już podczas gry w Lipsku podbiła dwudziestoczteroletnia studentka anglistyki, Lina Meyer. Jej studia były jedyną przeszkodą, problem do pełni szczęścia, tej tak zwanej utopii, o której w głębi ducha marzy każda istota ludzka. Mimo to dalej są razem, mimo tych kilometrów, które ich dzielą. Zawsze przecież pozostaje Skype, czy możliwość przylotu w wolnej chwili.
Przyleciał do Monachium, gdzie został przywitany nad wyraz pozytywnie, w końcu stał się członkiem Bawarskiej rodziny. Nowi koledzy także przypadli mu do gustu, bez problemu złapał kontakt ze Svenem Ulreichem, którego dobrze pamiętał jeszcze z widzenia w ośrodku szkoleniowym VfB Stuttgart. Prócz niego "zaprzyjaźnił" się z Mario Goetze, czy Gianlucą Gaudino, synem dobrze znanego kibicom Bawarczyków Maurizio.
Pierwsze tygodnie mijały spokojnie. Fakt, mało grał, ale taki los młodzika, gdy w drużynie jest taki zawodnik jak Xabi Alonso i gdy gracie na tej samej pozycji. Nie frustrował się, z pokorą i większą motywacją wykonywał ćwiczenia, aby Pep dał mu szansę wystąpić w pełnym wymiarze czasowym. Motywowało go to, że się rozwinie na tyle, aby wygryźć Hiszpana na stałe ze składu.
Lina cały czas go dopingowała. Mimo iż nie osobiście na stadionie, tylko przez telewizor. I to zazwyczaj siedząc ze znajomymi, zagadana...

- Kiedy przylecisz? - spytał się jej przez telefon, jednocześnie przygotowując sobie pospiesznie śniadanie. Niedługo miał wpaść Mario i mieli razem spędzić dzień wolny od treningów po powrocie z wyjazdowego meczu. Zapewne skończy się to całodziennym graniem w FIFĘ i odskocznią od piłkarskiej diety.
~ W ten weekend nie mogę ~ powiedziała zrezygnowana. Wcisnęła mu kolejną wymówkę, że chce, ale jest potwornie zajęta i nie może. Tak naprawdę planowała się rozerwać ze znajomymi, których zaniedbała, od kiedy związała się z Kimmichem. Kochała go, ale jednocześnie czuła, że odrobinę ją odgradza od nich, zabierając ją zazwyczaj do swoich znajomych.
- Oh, no dobrze - westchnął ciężko, zalewając wrzątkiem kubek z herbatą. Tęsknił za nią, za jej dotykiem, uśmiechem... Po prostu za wszystkim. I mimo swoich pragnień nie miał po prostu jak przylecieć, jak miał wolną chwilę - co w tygodniu było rzadkim zdarzeniem - to spotykał się z nowymi znajomymi, zaaklimatyzowywał się w nowym mieście, poznawał jego zakamarki, aby poczuć się jak w domu, niemal tak samo jak w Lipsku. - Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęsknię.
~ Ja też tęsknię, Joshua ~ to było prawdą. Tęskniła, a szczególnie już za początkami ich znajomości, kiedy to skakał wkoło niej jak zakochany dzieciak, aby tylko się czuła jak najlepiej. Kiedy mogła robić to, co chce, bez konsekwencji. Kiedy to dopiero się odkrywali... ~ Muszę kończyć, do zobaczenia.
- Do zobaczenia - rozłączył się, po czym odożył telefon na szafkę.
Czuł, że od kilku tygodni ich związek się zmienił. Serce powoli zaczęło żałować tego, że przeniósł się z Lipska. Ale przecież i tak by odszedł, wypożyczenie wygasało! Grałby w Stuttgarcie, skąd jest niemal taka sama odległość jak z Monachium do Lipska. A Lina uparcie chciała skończyć studia w Lipsku, wolała odpuścić sobie "męczarnie" z papierkową sprawą z tym związaną. Miała na to ponad pół roku, bo przecież o transferze wiedzieli od stycznia. Ale ona nie, nie chciała.
Niemiec ponownie westchnął, przenosząc przyrządzony posiłek do salonu. Włączył sobie telewizor, biorąc pierwszego gryza kanapki z serem, szynką, pomidorem i sałatą. Skakał z kanału na kanał, dopóki nie trafił na podsumowanie piątej kolejki Bundesligi, w której rozegrał swoje pierwsze pełne spotkanie w barwach klubu ze stolicy Bawarii. Nieważne, że to był mecz z benjaminkiem. Nauczył się, aby nie bagatelizować rywala i zawsze, absolutnie zawsze dawać z siebie 100%.
Oglądał powtórkę z wyraźnym zaciekawieniem, obserwując swoją grę. Przez to analizował swoje błędy, które planował w korygować już od kolejnego treningu. Nie spodobało mu się to, że źle ustał w trakcie jednej z akcji gospodarzy. Muszę to poprawić, pomyślał, sięgając dłonią na talerz, który okazał się już pusty. Zjadł całe swoje śniadanie.
Wstał i odłożył używane przez siebie naczynia do zmywarki. Po drodze minął kilka zdjęć zawieszonych na beżowej ścianie nad czekoladową komodą. Znajdowali się na nich: Lina i on, jego rodzina, oraz przyjaciele z RB Lipsk.
Wziął do ręki telefon, który zostawił na marmurowym blacie lady w kuchni po rozmowie z ukochaną. Widniało powiadomienie, że otrzymał nową wiadomość.
Mario Goetze: Za pół godziny jestem.
Wiadomość wysłana osiemnaście minut temu, więc miał jeszcze trochę czasu w samotności, dla siebie.
Bez niej było cicho, brakowało mu jej głosu, tego nucenia różnych piosenek w trakcie robienia porządków... Dosłownie wszystkiego. O ile w pierwsze tygodnie po przeprowadzce ich kontakty były chociaż dwa razy w miesiącu, tak nie widzieli się już od dobrych dwóch tygodni. Rozumiał, że ruszył już semestr zimowy, ale nie poświęci mu chociaż dnia?
Z zamyśleń wyrwał go dzwonek do drzwi. Podniósł się i ruszył żwawym krokiem w stronę wyjścia.
- Hej maluchu! - powiedział serdecznie Mistrz Świata przybijając z nim piątkę na powitanie. W drugiej dłoni miał ciemną torbę Nike, w której zapewne były karygodne dla piłkarzy smakołyki.
- Masz towar, wielkoludzie? - spytał tonem dilera, po czym wybuchł śmiechem. Goetze dołączył się do niego dosłowmnie o chwili.
Śmiejąc się postawił krok do przodu, zamknął drzwi i rozejrzał się dookoła, po czym odpowiedział cicho:
- Jasne. Masz zielone?
- Są w salonie, zapraszam.
Przeszli do salonu, roześmiani jak normalni przyjaciele, którzy planują spędzić ze sobą wspólne, leniwe popołudnie. Jo włączał konsolę, gdy Mario rozpakowywał "towar", jak to powiedział Kimmich. Po kolei wyjmował swoje ulubione paprukowe chipsy oraz dwa kartony z pizzą z serem i szynką. Mimo tego iż byli piłkarzami, to byli też zwykłymi ludźmi, którzy mieli prawo do rozrywki.
- Gdyby Ann to widziała... Serce by pękło jej z żałości! - zaśmiał się, cytując "Gęsiareczkę" Braci Grimm, oczywiście z drobną zmianą.
- Ciesz się, że nie widzi - rzekł, idąc w jego stronę z dwoma padami. Podał mu je i uciekł na chwilę do kuchni po dwie szklanki oraz naczynia na łakocie.
Goetze nastawił mecz, standardowo dla siebie grał Realem Madryt, Josh wybrał dla siebie Bayern. Ustawili poziom trudności, długość połowy i inne szczegóły, wybrali wyjściowe jedenastki i ruszyli z grą.
Po pierwszych dziesięciu minutach mieli jednobramkowy remis.
- Chociaż w FIFIE mogę się wyszaleć jako gracz pierwszego składu - zażartował ponuro nowo przybyły zawodnik Bawarczyków.
- Nie przejmuj się - pocieszył go przyjaciel. - Też nie miałem łatwo, gdy zaczynałem swoją profesjonalną karierę. W Borussii początkowo podchodzili do mnie sceptycznie, mało grałem, obawiałem się o swoją przyszłość. Jednak Jurgen mi zaufał i widzisz, gdzie teraz jestem? Dzięki niemu jestem drużynie, w której kibicowałem od małego i w której chciałem grać. Może nie gram w każdym meczu po pełne dziewięćdziesiąt minut, ale cieszy mnie każda minuta gry, każdy kontakt z piłką i przeciwnikiem jako gracz Bayernu. I wierzę, że nadejdzie też mój czas, kiedy zacznę błyszczeć, tak samo jak w reprezentacji - zakończył swój monolog z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Joshua wysłuchał go z niemałym skupieniem. Też marzył o tym, aby być takiego samego zdania, jak on. Chociaż faktycznie, cieszyła go możliwość nazywania siebie graczem Bayernu, czerpał korzyść i radość z treningów pośród takich osobistości jak Ribery, czy Robben. Ale nadal czegoś mu brakowało...

*oczywiście akcja rozpoczyna się na przełomie września i października 2015 roku, trochę też przesunęłam rok akademicki, co ujrzycie w kolejnym rozdziale ;) 

witajcie serdecznie! ten post na swoją publikację czeka od 24.10.15r., więc trochę się 'nasiedział'...:D no ale cóż, ważne, że w ogóle rozpoczęłam tu publikację! i tak jak widzicie, głównym bohaterem jest nasz mały debiutant w reprezentacji Niemiec na arenie europejskiej:) liczę, że będzie Was tu tyle, że nie będę w stanie nadążać z rozsyłaniem powiadomień :D 
jeśli chcecie być informowane, to napiszcie mi w komentarzu gdzie:)

możecie mnie spotkać także tu: 

10 komentarzy:

  1. JA PIERDZIELE NO I W KOŃCU MAMY KIMISIA, NIE POWINNAM GO KOCHAĆ, BO JESTEM ZA ŻÓŁTYMI I MAM NADZIEJĘ, ZE MNIE MNIE PODPIEPRZYSZ, PRAWDA?

    Cóż, na razie się niewiele dzieje, ale mogę zacząć nawalać na Lenę, bo ja jej nie ogarniam, ja to bym rzuciła te studia w cholerę, albo jeszcze dalej lub po prostu się przeniosła, żeby być przy takim misiu i się do niego tulić, ale ona coś kręci! A ja nie chcę, aby nasz główny bohaterek cierpiał.
    Ach ta konspiracja i ten przemyt "towaru". Muszę zacząć tak robić.
    Cóż, strasznie mi się podoba, a już szczególnie ta pierwsza opisówka, nic dodać, nic ująć. I ile razy miałam tak, jak Josh, gdy sięgałam po kanapkę, a talerz był pusty...

    Ja to się cieszę, że w końcu to ujrzało światło dzienne i mam nadzieję, że będę w miarę regularnie tutaj wpadać i w ogóle komentować, bo dla kogo się starać jak nie da Josha, hm?

    Mam nadzieję, ze wiesz, że masz mnie informować...?

    Pozdrawiam moją Misię, Twoja Misia

    OdpowiedzUsuń
  2. Błąd mi się wkradł więc dodam jeszcze raz :p
    Nie rozumiem dziewczyny Kimmicha. Ja na jej miejscu to bym się w ogóle nie zastanawiała nad zmianą miejsca studiowania :p bardzo przyjemnie czytało mi się rozdział, już nie mogę doczekać się kolejnego :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhu nasz debiutant w kadrze Jogiego :D Jestem bardzo ale to bardzo ciekawa, co też wymyśliłaś tym razem xD Ta laska jest dziwna, ja rozumiem znajomi i tak dalej, ale facet chyba ważniejszy, zwłaszcza kiedy jest to związek na odległość. Co do Mario, to podoba mi się jego rola jako diler niezdrowego jedzenia :D
    Z niecierpliwością czekam na następny i serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaa! Kolejne cudownie zapowiadające się opowiadanie! Ciekawa jestem co tam ciekawego wymyśliłaś, ale znając Ciebie jest to coś równie superowego jak zawsze :D Czekam oczywiście na rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oł yea! <33333333333333 Mój Joshua! <33
    Rozwaliło mnie to z tymi dilerami słodyczy :D Uwielbiam Cię <3
    Lina nie ma czasu na moje słoneczko :( Przykrość... Na pewno znajdzie sobie jakąś lepszą fankę XD
    KOCHAM NORMALNIE! ^^
    Już nie mogę się doczekać no dawaj rzesz Gęsiarko! XD
    Buziaki! :* LOFKI XDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, cześć, czołem! :D
    Jestem i ja xd w końcu xd
    Zostaje, ale to wiesz <3
    Juz się nie mogę doczekać dalej <33333
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze to jak zobaczyłam głównego bohatera to niemal zapiszczałam xD Moje serce jest bardziej bordowo-granatowe, ale brat dziewczyny mojego brata mnie jakoś Bayernem zaraził xDDD
    Więc na pewno zostaję!
    W sumie nie wiem co miałam bym tu napisać... Może to, że nie lubię już tej Liny (wgl co to za imię? :D)
    czekam na kolejny, ściskam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Co prawda jakoś nie jestem obyta w niemieckich młodzikach i tak dalej, ale podoba mi się ten rozdział i pomysł, więc oczywiście zostaję! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapowiada się ciekawie ;)
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. 25 year-old Assistant Media Planner Rheta Bicksteth, hailing from Dauphin enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and Ice skating. Took a trip to Carioca Landscapes between the Mountain and the Sea and drives a A4. sprobuj tak

    OdpowiedzUsuń