poniedziałek, 10 października 2016

Dziewiętnaście - Obiecuję

Pierwsze dni nowego roku były dla wszystkich pracowite. Tobias regularnie kontaktował się z Liną, która przekazywała mu coraz to nowsze informacje, dotyczące ich planu. Lena przygotowywała się do kolokwium, starając się każdą wolną chwilę spędzać z Joshuą. A sam Kimmich dużo trenował i pracował nad swoją formą, aby w jak najlepszej dyspozycji przystąpić do rundy wiosennej i dalej walczyć i wykorzystywać każdą szansę, jaką otrzymywał od trenera.
linam91: Wszystko gotowe - taką wiadomość otrzymał pod koniec stycznia, kiedy był w trakcie jednego z wykładów. Uśmiechnął się sam do siebie, wystukując na klawiaturze treść wiadomości zwrotnej. 
werner__t: Z niecierpliwością oczekuję Twojego przyjazdu. 
linam91: Rezerwuję bilet na sobotni poranek. Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś znalazł chwilę, żeby mnie odebrać z lotniska. 
werner__t: Jasne, nie widzę większego problemu. 

~*~*~*~


Nastała sobota, kolejny dzień meczowy - Bayern mierzył się z TSG Hoffenheim na Allianz Arenie. Lena tę noc - zresztą nie pierwszy raz - spędziła w mieszkaniu Kimmicha. Joshua - na razie bezskutecznie - próbował wcielić swój iście "diabelski pomysł" w życie. Cóż, organizm Leny radził sobie z bronieniem się przed realizacją planu jej chłopaka. A przynajmniej takie miała wrażenie. 
- Wstawaj, śpiochu - wymruczał, muskając wargami jej odkryty policzek. - Szkoda tego pięknego dnia na spanie. 
- W nocy nie dałeś mi tej możliwości, to chociaż teraz daj mi spokój - jęknęła, na oślep chcąc go trafić ręką. Ten, widząc jej "starania", wybuchł śmiechem, a urażona panna Klein odwróciła się na drugi bok. 
- Oh, ale chyba nie powiesz, że ta noc była źle wykorzystana... 
- Oszczędź, jeśli znów chcesz gadać to samo, proszę - Lena nie miała nic przeciwko dzieciom i zachodzeniu w ciążę, ale chciała spokojnie skończyć studia i ogarnąć się w dorosłym życiu. Poza tym, przecież miała jeszcze czas! I on też! A tu nagle przez zwykły urlop zechciało mu się zostać tatusiem. Jeszcze żeby był w stanie poświęcić się temu tak, jak bardzo by chciała. 
Niezadowolony wydął wargi, wtulając się w jej plecy. 
- Ale ja wiem, że Ty też chcesz - wymamrotał hardym tonem. Wiedział i próbował tę świadomość wykorzystać. 
- Owszem, chcę, nawet nie wiesz, jak bardzo... Ale nie sądzisz, że mamy jeszcze na to naprawdę dużo czasu? 
- Tak się mówi, że mamy dużo czasu. A nie wiesz, kiedy może zabraknąć drugiego z nas... - Lena słysząc te słowa momentalnie skamieniała. Nie chciała nawet myśleć o tym, że przy jej boku mogłoby zabraknąć Josha. Nie, to nigdy się nie zdarzy, myślała. 
- Joshi.. - odwróciła się jak najszybciej mogła i objęła jego szyję rękoma. Poczuła gulę w gardle, kiedy zauważyła w jego oczach strach. - Nawet tak nie mów. 
- Nie "nawet tak nie mów". Dobrze wiesz, jak jest-dziś jesteś, a za chwilę Cię nie ma. 
- Ale u nas tak nie będzie, obiecuję - wyszeptała, łącząc ich wargi razem. Była tego świadoma, że nie uchroni się przed tym, co wymyślił dla niej Najwyższy, jednakże wierzyła, że jej bajka, jej życie u boku Josha będzie trwało jak najdłużej.

~*~*~*~


Panna Meyer w południe zjawiła się na lotnisku w Lipsku, gdzie bez większych problemów przeszła odprawę i zajęła swoje miejsce w samolocie, którego miejscem docelowym było Monachium. Od chwili, kiedy tylko otworzyła oczy, czekała na moment, kiedy Kimmich będzie gotów rzucić tę - jak to zwykła na nią mówić - wywłokę, która omotała go tak bardzo, że rozstał się z nią. Na dobrą sprawę nic jej nie zrobiła - przecież to normalne, że ludzie potrzebują bliskości i chcą kochać, szczególnie ze wzajemnością - ale i tak już Lina nienawidziła Lenę. Otworzyła oczy Joshui, który był w stanie zrobić wszystko dla panny Meyer. 
Wysłała Tobiasowi wiadomość przed wylotem, że odezwie się, jak tylko znajdzie się w Monachium. Werner przygotowywał się na przylot jego ostatniej deski ratunku. W głowie już widział zdruzgotaną Lenę, która będzie potrzebowała wsparcia po...dość bolesnym rozstaniu. Jak będzie ją pocieszał, trzymał w swoich ramionach... Jak będzie plusował sobie u niej, aby w końcu spojrzała na niego jak na mężczyznę, a nie jak na powiernika sekretów. 
Po blisko 70 minutach lotu Lina znalazła się na międzynarodowym lotnisku im. Franza Josefa Straußa. Wysłała wiadomość Wernerowi, że jest już na miejscu, a ten nie czekając wybiegł z mieszkania z zbiegł po schodach, nie zwracając najmniejszej uwagi na zaskoczone spojrzenia sąsiadów. Będąc już na zewnątrz, złapał taksówkę, która zawiozła go pod lotnisko w rekordowym czasie. 
Przeczesywał wzrokiem halę przylotów, poszukując wysokiej i szczupłej szatynki, która miała na sobie czerwoną kurtkę z herbem RB Lipsk. Dorabiała sobie w ich fanshopie, aby zapewnić sobie dodatkowe źródło utrzymania. 
Pewnym krokiem przemierzała długość lotniska, ciągnąc za sobą niewielką walizkę, która zawierała trochę ubrań, oraz najpotrzebniejsze rzeczy - sztuczny brzuszek ciążowy, który miał uwiarygodnić, ze obecnie jest w czternastym tygodniu, mniej więcej wtedy, kiedy ostatni raz się kochali. Prócz niego także fałszywe zdjęcie USG i testy ciążowe, które miały potwierdzić fikcyjną ciążę. Jej twarz ozdabiał pewny siebie uśmieszek.
I to właśnie ten uśmieszek został zauważony przez Tobiasa jako pierwszy. Jednak nim podszedł, to uważnie się jej przyjrzał. Miała rozpuszczone, proste włosy, opadające na ramiona. Jej oczy wyglądały na przeciętne, jednakże po dokładniejszym przyjrzeniu się, można było dostrzec w nich coś nadzwyczajnego...
- Tobias? - zapytała, kiedy podszedł do niej młody mężczyzna. Skinął jej głową, uśmiechając się przyjaźnie. - Miło mi Cię zobaczyć.
- Mnie także - delikatnie schwycił jej dłoń w swoją. Nie jest taka wredna, jak na początku pierwszej rozmowy, pomyślał. - Daj, wezmę - wyciągnął rękę w stronę walizki, a ta bez niczego mu ją podała.
Opuścili lotnisko w milczeniu, jednakże kiedy zajęli miejsce na tylnej kanapie taksówki, pierwsze lody zostały przełamane.

~*~*~*~


Po zwycięstwie Bayernu i kolejnym pełnym meczu Josha, para zakochanych spędzała leniwy i przyjemny wieczór przed telewizorem, wraz z kubkami gorącej herbaty. Joshua siedział na kanapie, a Lena półleżała tak, że miała nogi na udach piłkarza.
Ich słodkie lenistwo i wypoczynek przerwało gwałtowny dźwięk dzwonka. Spojrzeli na siebie zaskoczeni, a panna Klein zsunęła z nóg koc, położyła kubek na stoliczku i bez słowa skierowała się w stronę drzwi. Odkluczyła je i pociągnęła klamkę do siebie. Widok, jaki przed nią zagościł niemal zwalił ją z nóg. Co mogła przed nimi robić ex jej chłopaka?
- Joshua! - zawołała dwudziestoletnia studentka spanikowanym głosem. Bała się, bowiem miała wrażenie, że jej wizyta nie może się dobrze skończyć.
Kimmich wystrzelił niemal jak z procy i po kilku sekundach stał już w korytarzyku. Żadna z kobiet nie odezwała się ani słowem, czy sztuczną życzliwością. Lina stała przed drzwiami, na klatce, a Lena w środku.
- Co tu robisz? - panującą dookoła ciszę przerwał głos Niemca.
- Musimy porozmawiać - nie zwlekając dłużej znalazła się w środku. Prychnęła pod nosem, rozglądając się dookoła. Nic nie zmieniał, przemknęło jej przez myśl.
- Może mi wyjaśnisz, co jest powodem Twojego pojawienia się tu? - zapytał, wchodząc z powrotem do salonu. Lena dreptała za nim, dygocąc ze strachu.
Na jej twarzy zakwitł szyderczy uśmiech, a jedna z dłoni zawędrowała w stronę brzucha, który pogładziła.
- Będziesz ojcem, Kimmich. 



ok, ten rozdział brzmi tak trochę jak zapowiedź tego, co tu zrobię. 
ps. chyba będę miała dla Was niespodziankę. 

4 komentarze:

  1. COŚ TY IM ZROBIŁA ?! JAK MOŻESZ NISZCZYĆ IM SZCZĘŚLIWE ZYCIE?! Dobra już ochłonęłm. Boże, Jo, wymyśl coś aby ten ich plan nie wypalił! Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Łudziłam się, że Lina jednak się opamięta, ale na próżno.. Boję się pomyśleć co będzie dalej.
    Czekam na kontynuację i do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, nie, nie :(((((
    Jeju :///
    Znając ciebie... To wszystko się może zdarzyć XD więc z niecierpliwością czekam na kolejny <3
    Cudo ❤
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaniedbałam, ale nadrabiam!
    Się porobiło ;o

    OdpowiedzUsuń