poniedziałek, 17 października 2016

Dwadzieścia - Nie kocham jej

Dla Leny ta wiadomość była jak grom z jasnego nieba. Coś, czego nie widziała nawet w najgorszych scenariuszach. Joshua będzie ojcem i to nie jej dziecka? Jak, skoro... Przecież rozstali się tak dawno! Spojrzała w dół. Brzuszek był już większy, czego nie było z początku widać, bowiem panna Meyer przywdziała luźniejszą bluzkę. I nie wyginała się tak, aby podkreślić swój stan.
Joshuę z początku zamurowało, ale z drugiej strony próbował wykalkulować kiedy i jak mogło do tego dojść, skoro przez prawie cały czas była na lekach antykoncepcyjnych, bo nie chciała mieć dzieci, twierdząc, że nie nadaje się do tej roli.
- Chyba śnisz, że to moje dziecko. Brałaś tabletki!
Lina była przygotowana na praktycznie wszystko. W przeciwieństwie do Leny, która ledwo walczyła z tym, żeby pokazać swoją słabość na oczach przyjezdnej, która tylko na to czekała. Czekała na to, aby zadać jej taki cios, który spowodowałby, że Lena sięgnęłaby po ostateczne środki, jakim było jej rozstanie z Joshem.
- Nie wzięłam tabletek z raz....może kilka.
- I chcesz mi powiedzieć, że tak nagle się do mnie odezwałaś? Proszę Cię, nawet jeśli nie brałaś tabletek, to skąd mogę mieć pewność, że to moje dziecko, skoro mnie zdradzałaś? - głos Joshui był zimny jak lód.
- Joshua! - wypiszczała Lena, wybuchając głośnym płaczem. Nie mogła tego już dłużej słuchać, to...to było za dużo jak dla niej. Kimmich odwrócił się do niej przodem, a na ten widok niemal sam się nie rozpłakał. Trzęsąca się z płaczu Lena, której niewiele brakowało do załamania. Ostatkiem sił wyminęła i jego, i ją, znikając w czeluściach sypialni, w której poprzedniej nocy wiele się działo.
- Widzisz, co narobiłaś?! Próbujesz mnie wkręcić w ojcostwo? Przecież sama nie chciałaś mieć dzieci, więc po cholerę mi to robisz? Chcesz zniszczyć to, co jest pomiędzy Leną, a mną? - męczył ją pytaniami, próbując sprawić, że ta zmięknie i przestanie zgrywać "twardzielkę".
Lina udała, że gorzej się poczuła pod wpływem tych oskarżeń. Jednakże Josh zauważył, że to nie było do końca szczere. Prychnął głośno.
- Tak nagle zechciało Ci się zostać mamusią, czy próbujesz mnie na siłę sprowadzić do siebie? - trafnie wywęszył jej zamiary. Na to już nie była przygotowana i zaczęła wewnętrznie panikować. Zacisnęła mocniej dłoń na brzuchu, jęcząc cicho.
- Wybuchłbym śmiechem, ale się powstrzymam - jego głos nadal był oschły i zimny. Lina nie poznawała go coraz bardziej. Gdzie się podział ten dzieciak, który tak naprawdę nic o świecie nie wiedział?, pytała się w myślach. - Mam ważniejsze sprawy na głowie niż Ty. Jak tu wrócę to ma Cię tu nie być, zrozumiano?
Ta wypowiedź wybiła Linę ostatecznie z całego przebiegu planu. To nie tak miało wyglądać! Joshua miał wyrzucić Lenę za drzwi, nie ją! Miał błagać ją na kolanach, że do niej wróci i że będzie tak, jak dawniej. A tu proszę, zupełnie inaczej!
Kimmich nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony udał się do sypialni, gdzie przebywała zapłakana Lena. Panna Klein nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się działo. Ba, nawet nie brała pod uwagę tego, że to jest zwykła falsyfikacja, próba zmanipulowania Joshuą i nią. Nawet nie wiedziała, że jej najlepszy przyjaciel mieszał w tę sprawę swoje paluszki...
Lina przez dłuższą chwilę stała, czekając, aż ten wróci i jednak powie, że znów z nią będzie, że żartował i wierzy, że jest w ciąży. Jednakże kiedy tak się nie stało, opuściła mieszkanie i wróciła do Tobiasa, na którym miała w planach odreagować swoją frustrację i druzgocącą porażkę.
- Lenka... - wyszeptał, słysząc jej łkania i bełkoty, które składały się na to, że nie chce w to wszystko wierzyć.
- Idź stąd! - zapłakała jeszcze bardziej. Jak miał czelność jeszcze tu przychodzić?!
- Kazałem Linie stąd wyjść. Lena... To był akt desperacji, nie widziałaś tego? Ona chciała, żebym do niej wrócił - mówił spokojnie, chociaż w środku gotował się z tego wszystkiego. Jak bezczelnym i bezwstydnym człowiekiem trzeba być, żeby posunąć się do czegoś takiego!
- A ciąża? - podniosła się na łokciach, odwracając głowę w jego stronę. Łzy nieprzerwanie leciały jej z oczu, a widok był rozmazany. Głos był cichy, niepewny i drżący, Lena bała się cokolwiek powiedzieć, myślała, że nie rozumie tego bełkotu.
- Najpierw musi istnieć - uśmiechnął się kwaśno. - Poza tym nie chciała mieć dzieci.
Podszedł do łóżka i zasiadł na jego brzegu. Dotknął dłonią policzka ukochanej, ścierając z niego łzy.
- Nawet jeśli by była w ciąży, to ja bym do niej nie wrócił. Nie kocham jej, Leno. W przeciwieństwie do Ciebie - nachylił się i delikatnie musnął jej wargi swoimi. - Bo za Tobą wręcz szaleję - jeszcze raz ją pocałował, próbując odwrócić jej uwagę od "spotkania" z jego byłą. W sumie na marne, bowiem Lena chciała wiedzieć wszystko.
- Dlaczego nie chciała ich mieć?
- Nie wiem, nie poruszaliśmy tego tematu głębiej. W sumie to się nie dziwię, wtedy nie byłem jeszcze na to gotowy - wzruszył ramionami. - Może nie była odpowiednią kandydatką na matkę moich dzieci?
- A ja nią jestem? - podchwyciła wątek, a Joshua cicho się zaśmiał.
- Człowiek stara się odwrócić uwagę od tego złego, a ją tam ciągnie... - pokręcił głową, śmiejąc się. - Tak. Jesteś idealną kandydatką na matkę moich dzieci - przygryzł jej wargę, po chwili znów skradając z nich buziaka.
- A ile dzieci chciałbyś mieć?
- Z Tobą? Jak najwięcej - wyszczerzył się, przyciągając ją do siebie. Lena chciała jeszcze coś dorzucić, jednakże tym razem nie była w stanie się oprzeć swojemu ukochanemu.

~*~*~*~


- Nie wierzę! No po prostu nie mogę uwierzyć! - ryknęła rozwścieczona Meyer, zdejmując z brzucha piekielną poduchę, która miała pomóc jej w odbiciu Kimmicha.
- I jak?
- Jeszcze się kurwa pytasz jak?! Nie wierzy mi! Woli tamtą wywłokę ode mnie!
- Zostaw Lenę! - wstawił się za swoją przyjaciółkę.
- Zostaw Lenę? A kto chciał, żebym i jej zniszczyła życie?! Oczywiście, że Ty! - aż dziw brał, że nikt nie słyszał tych krzyków.
- Nigdy w życiu..
- Teraz się nie tłumacz! - weszła mu w słowo. - Miałam swoim kłamstwem namieszać u nich oboje dla Twojej korzyści!
- Teraz będziesz odwracać kota ogonem i zwalać wszystko na mnie, tak?!
- To nie ja wpadłam na pomysł udawanej ciąży!
Każde próbowało odwrócić szalę winy na stronę przeciwną, jednakże oboje, wspólnymi siłami, chcieli doprowadzić do rozpadu tego, co było pomiędzy Leną, a Joshem. Aczkolwiek kto jest w stanie spojrzeć na to wszystko trzeźwym spojrzeniem, kiedy jest się zaślepionym chorą ambicją?


zrobiło się słodko, tak? będzie jeszcze gorzej słodziej. 

5 komentarzy:

  1. Już chciałam Cię zabijać pod koniec ostatniego rozdziału i wgl...Ale postawa Jo... bardzo dobrze, że jej nie uwierzył! Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu :D Teraz tylko żeby Lina i Tobias nie wymyślili czegoś gorszego...Czekam na kolejny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo Jo! Dobrze, że jej nie wierzy, oby tylko jeszcze Lena się przekonała, że to kłamstwo.
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, całe szczęście że jej nie uwierzył, bo już chciałam się denerwować na Ciebie!
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wiedziałam, że ty mnie zaskoczysz no! XD
    Ty to taka szalona kobieta XD
    Cudnmmy ❤❤❤❤❤
    Heheh a ci dwaj mogą ich w dupska pocałować 😂😂 XDD
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje, że Lenka nie uwierzy w to kłamstwo, na szczęście Joshi nie uwierzył w to, więc się cieszę :3
    Jak masz to wszystko zepsuć, to ja wbijam do tego Rypina i Ci nogi z dupska powyrywam XD
    Czekam na kolejny kochana! :*

    OdpowiedzUsuń