~ Lena miała wypadek... ~ w słuchawce usłyszał spanikowany i zapłakany głos Elizy, matki Leny. W reakcji telefon niemal wypadł mu z rąk, co zauważył Sven Ulreich, który wówczas z nim przebywał. Wracali do domu Kimmicha po "męskim wypadzie na mecz koszykówki", który był inicjatywą drugiego bramkarza Bayernu. Swoje postępowanie argumentował tym, że przy dwójce małych dzieci nie będzie miał już na coś takiego czasu, chociaż sam miał malutką córeczkę.
~ Joshua? ~ usłyszał dwa męskie głosy w tym samym czasie. Zignorował swojego kompana, wsłuchując się w to, co miał mu do powiedzenia Christopher. ~ Przyjeżdżaj do Klinikum Dritter Orden, jak najszybciej. Jest naprawdę źle.
Głośne piknięcie symbolizujące zakończenie rozmowy. Pieczenie oczu, postrzępiony oddech.
W myślach słyszał roztrzęsiony głos kobiety, mówiący, że jego ukochana miała wypadek. Cichy głos jej ojca, który przekazywał, że jest źle. Zacisnął wargi, wstrzymując się przed okazaniem słabości. Jego ciało zaczęło drżeć, a Sven domagał się wyjaśnień.
Sven momentalnie zatrzymał samochód. Nie wiedział, co się z nim działo, dlaczego z oczu Kimmicha ciekną łzy, dlaczego zaciska dłonie w pięści, a jego ciało drży.
- Joshua! - zawył, zaciskając dłonie na jego ramionach. Mocno nimi potrząsnął, kiedy ten nie reagował.
Próbował się ogarnąć. Przecież każda sekunda była ważna. Ale myśl, że Lenie i ich dzieciom cokolwiek się stało... Nie pozwalała mu na to. Wyobraźnia widziała już same czarne scenariusze, które...które mogły się wydarzyć.
Poczuł silny ból w prawym policzku. To Sven sprowadzał go na ziemię możliwie najprostszą metodą. Wypuścił powietrze z płuc, spoglądając na niego z wdzięcznością.
- Co się dzieje?
Joshua nic nie odpowiedział. Mimo iż otwierał usta, to nie potrafił wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
- Wybacz, Młody, ale nie rozumiem migowego - chciał się zaśmiać, ale widok jaki miał przed oczami mu to uniemożliwiał. - Ma to coś związanego z Leną? - niemrawo mu zatwierdził.
- Jedźmy do Klinikum Dritter Orden. Jak najszybciej, proszę - powiedział po dłuższej chwili milczenia. W jego głosie słychać było strach i obawę.
Sven o nic więcej nie pytał, tylko pospiesznie zawrócił samochód i udał się we wskazanym kierunku, gdzie byli po kilkunastu minutach. Joshua powierzchownie wyglądał, jakby przez czas przejazdu się uspokoił. Jednakże w środku wręcz szalał. Strach potęgowały te wszystkie widoki, które podsyłała mu wyobraźnia -widok zapłakanej Elizy, która próbowała mu powiedzieć, że cała trójka tego nie przeżyła. Albo, że przeżyły dzieci, a Lena nie. Lub na odwrót. Każda z tych wizji była okropna. Chciał, żeby nic im się nie stało, znaczyli dla niego więcej niż wszystko.
- Jesteśmy - cichy głos Svena ściągnął go na ziemię. Zamrugał kilkakrotnie, wypinając się z pasów. Niemal wbiegł do recepcji szpitala, zatrzymując się tuż obok pielęgniarki stojącej za masywną ladą.
- W czym mogę pomóc? - spytała wysokim tonem, lustrując wzrokiem twarz Josha.
- Lena Klein, przywieziona z wypadku - wyszeptał ledwo słyszalnie, a kobieta wstukała potrzebne dane w komputer.
- Jest an kimś z rodziny?
- Jestem jej mężem - powiedział na poczekaniu. Domyślił się, że mogłaby mu nie przekazać tego, co z nią jest, jeśliby tego nie powiedział.
- Pani Klein jest na bloku operacyjnym, gdzie ma wykonywaną cesarkę.
Nie czekając wrócił do Svena, który stał tuż przy wejściu i poprosił go, żeby wraz z nim udał się w miejsce, gdzie pokierowała go młoda kobieta. W międzyczasie trzęsącymi się palcami poszukiwał numeru telefonu matki Leny, aby dowiedzieć się, gdzie to dokładnie.
Pięć minut później już trzymał w swoich ramionach zapłakaną 45-latkę, będąc jednocześnie pocieszany przez Christopha.
Pan Klein z wielkim trudem powiedział mu o przebiegu wypadku. O tym, że samochód Leny i jeszcze jeden pojazd mieli czołówkę. O tym, że drugi kierowca zginął na miejscu. O tym, że z całą trójką jest naprawdę źle i decyzja o cesarskim cięciu była podejmowana w biegu. O krzykach Leny z sali...
- Cięli ją na żywca, nie było czasu na znieczulenie. Każda sekunda jest ważna dla ich przeżycia...
Milczeli. Żadne z nich nie potrafiło powiedzieć niczego więcej. Joshua i Eliza dalej się przytulali, szukając wsparcia. Oboje płakali, bojąc się o to, co czeka ich w przeciągu najbliższych minut. Chris siedział na krzesełku, wpatrując się w ścianę. Z jego drżących warg wydobywały się cichutkie dźwięki, które składały się na pojedyncze słowa, a wyrazy na zdania. Te zdania z kolei składały się na modlitwę. Bo tylko ona im pozostała.
Drzwi od sali się otworzyły, a z jej wnętrza wyjechało łózko na kółkach oraz dwie pielęgniarki, które prowadziły je jak najszybciej mogły. O oczu Josha i Elizy wypłynęła kolejna fala łez, kiedy spostrzegli, że na materacu leży zakrwawiona, lecz przytomna Lena.
Medyk rozmawiał chwilę z ojcem Leny, który zaciśniętą pięść przyciskał do buzi. Palcem drugiej ręki wskazał na swoją żonę i Kimmicha.
- Niestety jedno z bliźniąt nie przeżyło - pani Klein znów zaniosła się płaczem. - A drugie będzie pod stałą obserwacją. Otrzymała sześć punktów w skali Apgar.
- A z Leną? Znaczy się matką?
- Ma urazy wewnętrzne i nadchodzące godziny są najważniejsze. Aczkolwiek trzeba być też przygotowanym na najgorsze... - te słowa brzmiały jak wyrok. - Odzyskała przytomność w chwili wykonywania cesarskiego cięcia.
- Możemy ją zobaczyć? - lekarz niepewnie zatwierdził, podając, do której sali ją przewieziono.
Po drodze minęli oddział noworodków, skąd otrzymali informację o stanie dziecka, malutkiej dziewczynki, która swój pierwszy oddech wykonała pół minuty po wyciągnięciu z brzucha matki. Chłopcu, pomimo reanimacji, nie udało się tego zrobić.
Do sali, gdzie leżała Lena jako pierwsi weszli jej rodzice, przecież to oni mieli w tej kwestii pierwszeństwo. Przy Joshu znów zjawił się Sven, który nie znał sposobu, aby jakkolwiek wesprzeć druha.
Po kilku minutach zajął miejsce państwa Klein. Dziewczyna ciągle była przytomna, nieprzerwanie wpatrywała się w swojego ukochanego. Schwycił jej kruchą i bladą dłoń, przysuwając do niej swoje usta.
- Kocham Cię - poczuł jak jej dłoń delikatnie zaciska się na jego.
- Też Cię kocham, ale nie przemęczaj się, musisz mieć siłę na walkę.
- Nie tak sobie wyobrażałam swój...koniec. Nasz koniec - wyszeptała słabym głosem, który sprawił, że serce Josha znów pękło.
- Nie będzie go, słyszysz? Wyzdrowiejesz, razem wychowamy małą...
- Małą? - rozwarła przekrwione oczy z przerażenia, a chłopak smutno pokiwał jej głową.
- Chłopiec nie przeżył...
- Dołączę do niego, Joshua - jej głos, prócz tego, że był słaby, był pełen bólu. Męczyła się każdą chwilą rozmowy. - A Ty masz się opiekować naszą córeczką... Zostaniesz...
Więcej nic nie powiedziała, bowiem zaczęła się dusić, a aparatura donośnie piszczeć. Do sali błyskawicznie wpadli lekarze i pielęgniarki, którzy podjęli próbę reanimacji. Nieudaną próbę reanimacji...
planowałam to dosłownie od samego początku. od chwili, kiedy pojawił się zarys opowiadania Druga opcja. to nie to samo, co w przypadku Olka, gdzie śmierć Nathalie wynikła z tego, że straciłam tam wenę. Lena i Leon mieli zginąć, śmierć chłopca z tej dwójki też nie jest przypadkiem...
trochę popłakałam, ale to wina Lebwohl w wykonaniu Haze i Chevy'ego. nie no, ten rozdział mnie rozbił, a chcę się Wam pochwalić nową perełką, jaką znalazłam.
ZABIJĘ CIĘ DORWĘ I CIĘ ZABIJĘ, SZYKUJ SIĘ
OdpowiedzUsuńRyczę noooo jak mogłaś im to zrobić :(((((((
Reszta tego, co myślę, nie nadaje się do publicznego komentarza... Jest mi tak smutno. Nie takiego końca się spodziewałam :(
Wyje, rycze, becze jak głupia :'(((
OdpowiedzUsuńNie :(
Nie umiem napisać ci tutaj nic sensownego :((
Przepraszam ;((
KC ❤
Płacze. Nie jestem w stanie nic więcej napisać.. Kurcze, dlaczego no? Ysz..
OdpowiedzUsuńWiesz co?
OdpowiedzUsuńJuż Cię nie lubie :(((
Jak tak można? :(
Miało być tak pięknie...
Myślałam, że ta głupia Lina namiesza, ale nie myślałam ż skończysz to w ten sposób...
Ten rozdział to cios w moje serce, które wyje z rozpaczy :((