Tobias prychnął, widząc wspólną fotografię Klein i Kimmicha, którą dodała Lena na swojego Instagrama. Odrzucało go na ich widok razem. Na widok ich szczęścia. Oddałby i zrobiłby dosłownie wszystko, byleby móc zakończyć to, co było między nimi. A do wykonania tego musiał zasięgnąć po ostateczne środki.
Znalezienie kogoś w internecie w dzisiejszych czasach to żaden problem. Wpisujesz w Google słowa kluczowe, a przeglądarka w 99% przypadków przekierowuje Cię dokładnie tam, gdzie potrzebujesz.
Tobias wpisał kluczowe wyrażenie, które przerzuciło go wprost na instagramowy profil Liny Meyer. A skontaktował się z nią poprzez InstaDirect.
werner__t: Musisz mi pomóc.
Na odpowiedź z jej strony czekał jak na szpilkach. Bał się, że potraktuje go jak szaleńca i spławi, a on zostanie sam z tym wszystkim. A tylko ona była w stanie mu pomóc w tej kwestii.
Dla każdego ta wiadomość brzmiała idiotycznie, nawet dla niego samego. Ale tak tylko mógł zwrócić jej uwagę.
linam91: Przepraszam, czy my się znamy? - tę odpowiedź otrzymał po kilkunastu minutach niecierpliwego oczekiwania. Zaśmiał się złowieszczo, wystukując wiadomość.
werner__t: Nie, ale jestem pewien, że łączy nas jedna kwestia.
linam91: A mianowicie?
werner__t: Związek Kimmicha.
Odczytała i nic nie odpisywała przez kilka minut. To było szalone, idiotyczne i, co najważniejsze, żenujące. Ale to była desperacja. Ostatnia deska ratunku...
werner__t: Zapewne chciałabyś do niego wrócić.
linam91: Nawet jeśli, to chyba nie powinien być Twój interes, tak?
werner__t: Nie pisałbym do Ciebie bez powodu.
linam91: To po jaką cholerę do mnie piszesz?
werner__t: Bo wiem, że zrobiłabyś wszystko, aby on wrócił do Ciebie.
linam91: No i?
werner__t: Kimmich sprzątnął mi sprzed nosa laskę.
werner__t: Lenę. Tę, z którą jest teraz w Dubaju.
linam91: Więc tak ma na imię? Świetnie... Mogłam się domyślić.
Nie wnikał, o co jej chodziło.
linam91: I co? Piszesz to tylko po to, żeby mi się poskarżyć, tak?
werner__t: Nie. Chcę, abyś wysłuchała mojego pomysłu i wzięła w nim udział.
linam91: No to pisz, może coś z tego będzie.
Tobias zaparzył sobie gorącą kawę i zasiadł z nią na kanapie. Jeszcze raz przetrawił pomysł, w który chciał ją wpakować i próbował jakkolwiek ubrać go w słowa, które zrozumie.
linam91: Halo?
werner__t: Jestem, piszę.
Jego palce błyskawicznie odbijały się od dotykowej klawiatury, a pole z wiadomością zapełniało się coraz większą ilością znaków. Wizja z głowy obrazowała się w formie literek i czekała na ostateczne potwierdzenie.
werner__t: Wiem, że Lena byłaby w stanie od niego odejść, kiedy Joshua MUSIAŁBY do Ciebie wrócić. A najlepszą metodą na to jest ciąża. Udawana oczywiście. Nie musiałby od razu się domyślić, że kłamiesz, ale jak Lena dowiedziałaby się o tym, to nie chciałaby ponownie się z nim wiązać, bo miałaby poczucie winy, że zniszczyła Wasze "szczęście". A kiedy zacząłby węszyć, to zawsze mogłabyś udać, że poroniłaś i jesteś tym faktem załamana. To by go nadal trzymało przy Tobie, z dala od niej.
werner__t: Pytanie tylko, czy będziesz chciała wziąć w tym udział.
Po przeczytaniu swojej wiadomości poczuł się jak ostatni kretyn. Na pewno się nie zgodzi, przeklnie, zaklnie i skieruje go do wariatkowa.
W dodatku znów czekał kilkanaście minut na odzew z jej strony, chociaż widział, że odczytała.
linam91: Ile nad tym myślałeś?
linam91: To jest g e n i a l n e
Uśmiechnął się zadowolony. Już miał ją po swojej stronie. Czarne myśli uciekły. To nie mogło się skończyć tak źle.
linam91: To, że w to wchodzę jest oczywistą oczywistością.
werner__t: Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że udało mi się Ciebie przekonać.
linam91: Teraz tylko to uwiarygodnić...
werner__t: W internecie można kupić wszystko, co jest Ci potrzebne.
linam91: Bądźmy w stałym kontakcie, dobrze?
werner__t: Oczywiście, Lino.
linam91: Do napisania... Tobias.
~*~*~*~
Lena z Joshuą siedzieli na chłodnym piasku, opiekując się małą Sophie, kiedy Margo i Matthias pluskali się w ciepłej i przeźroczystej wodzie. Dziewczynka leżała na leżaczku pod parawanem i bawiła się jedną z wielu przyniesionych tu zabawek.
Dziewczyna spoglądała na maluszka z niemałą czułością. Już od chwili, kiedy pierwszy raz ujrzała swoich siostrzeńców, pokochała ich niesamowicie mocno, chociaż miała wtedy raptem piętnaście lat! Obiecała sobie wtedy, że będzie miała gromadkę dzieci, nie tylko tych swoich, a także tych, którzy nie mieli szansy wychowywana się w szczęśliwej rodzinie. Chciała gwarantować im to rodzinne ciepło.
Kiedy niemowlak zapłakał, panna Klein wzięła ją na ręce i przytuliła do swojej piersi, delikatnie kołysząc ramionami. Joshua przyglądał się oczarowany swojej ukochanej. Zachwycał swoje oczy widokiem jej i dziecka, oczami wyobraźni...widząc, że Sophie jest ich bobasem. Ten obraz i ta sytuacja dały mu pewność, że chce, aby to Lena była matką jego dzieci.
- Do twarzy Ci - zaśmiał się uroczo, podnosząc się z piasku. Przyciągnął je do siebie, pierw cmokając Sophię, a następnie Lenę, w czoło. - Aż mam ochotę zabrać się do roboty.
- Joshi! - zganiła go. - Nie przy małej.
- Oj tam, nie rozumie - spojrzała na niego pobłażliwie. - I mówię prawdę. Powinienem chyba ostrzec hotel, że w naszym pokoju będzie się działo.
Pacnęła go w tył głowy, a następnie przyłożyła tę dłoń do czoła. Dziewczynkę tę sytuacja rozbawiła i sama przyłożyła pulchną rączkę do opalonego ramienia Josha, na swój sposób, i przy swojej sile, bijąc go.
- Jesteś rozpalony! To od tego słońca... - westchnęła, kręcąc głową. - Słońce, nie bij chorego wujka - schwyciła jej rączkę w trzy palce i przyłożyła sobie do ust.
- Ciocia chyba musi wyleczyć wujka, bowiem zostały nam jeszcze cztery dni urlopu - poruszył zabawnie brwiami.
- To boisko chyba sprawia Ci za mało frajdy, skoro szukasz innego sposobu na zaspokojenie swoich potrzeb... - wywrócił oczami.
- Próbujesz naruszyć moje ego, mówiąc, że jestem niewyżyty, tak? Zapamiętam to sobie, panno Klein. To nie ja czekam na nagrody, w przeciwieństwie do niektórych.
Lena momentalnie przybrała poważny wyraz twarzy. Oczywiście, że było to udawane, nie była w stanie się złościć na niego o takie drobnostki! Mała uderzała rączką to Joshuę, to Lenę, mając z tego frajdę nie do opisania.
- Oh, zobaczymy, które z nas będzie łkało i błagało na klęczkach o chociaż jeden raz... Zobaczymy, Kimmich - pogroziła palcem, który po chwili był przygryzany przez Niemca.
poprzedni post był Waszym ulubionym, a moim tu jest ten :D i to nie dlatego, że Sophie, Len i Josu...:D
kolejny to już w ogóle... XD
Oh, Tobias mnie tak denerwuje, że ughhh. Mam jednak nadzieje, że z tego jego pomysłu nic nie wyjdzie..bo nie chce, żeby Joshua i Lena się rozstali. Ta scenka z małą jest taaaak super i aż sobie wyobraziłam Kimmicha w roli taty :> coś przeczuwam, co sie zdarzy w kolejnym rozdziale, więc chce go już! I jak ja mam wytrzymać do poniedziałku znowu...
OdpowiedzUsuńDużo weny i buziaki x
Nie pokazuj języka, bo ci krowa nasika Joshi! XDDDD
OdpowiedzUsuńZapamiętaj, se jedną rzecz Dominiko... Ja nie mam ulubionego, bo co kolejny się pojawi jest moim ulubieńcem ahahha xDDD
No co zrobisz no XD to przez twój talent 😂😂 XD
Cudowny ❤❤❤❤❤
Czekam na kolejny <3
A temu tam... To jaja powyrywam! 😡 XD
Buziaki! :***
Tobias to jest jednak kretyn! I na dodatek wręcił w swój "genialny" plan Linę.. Oby skończyli razem w piekle. ;D
OdpowiedzUsuńTak! Czekałam na to!
OdpowiedzUsuńTobias mnie nie zawiódł.
chociaż jestem zażenowana jego pomysłem. Jego plan jest na prawdę niskich lotów i taki typowo banalny... niestety to co najprostsze jest najczęściej najskuteczniejsze więc domyślam się, że po tej komitywie z Liną namiesza Kimmichowi.
Nie mogę sie doczekać aż to zastosują w praktyce - nie dlatego, że nie chce Aby Lena i Josh byli razem, ale jestem ciekawa do czego Tobias jeszcze może się posunąć.
Czekam na kolejny i weny ;*